wtorek, 26 kwietnia 2011

Bezdomny uprasza się łaski.

Oj nie było mnie, że ho ho. Zaległości przeogromne w czytaniu i pisaniu bloga. Mea culpa.
Na usprawiedliwienie mojej nieusprawiedliwionej nieobecności mogę podać parę zwietrzałych frazesów typu: miałem dużo pracy i mało czasu, nie opłaciłem netu i go wyłączyli, byłem chory albo, że byłem zajęty szyciem obcisłego trykociku gdyż postanowiłem zostać superbohaterem. Niestety nic z tych rzeczy. Po prostu dopadła mnie ogromna pustka umysłowa, zniechęcenie i przeogromny tumiwisizm. Każdy dzień witałem jakże soczystym: „o ja pierdolę”. Poza tym w nocy śniły mi się koszmary typu: złamana brzoza, zdrada o świcie, błogosławiony Lolek, nowa ramówka telewizji i pan Jacyków chrapiący obok w łóżku. Z tego powodu do mojego „mamtowdupie” doszło permanentne niewyspanie i zgrzytanie zębami. Kulminacja złego nastąpiła jednak dopiero w tym tygodniu. Otóż mogę legalnie i w majestacie prawa ogłosić, iż zostałem bezdomnym. Normalnie z godziny na godzinę, nagle: „jeb!” i jestem bezdomny. Zresztą z moich rodziców także uczyniłem bezdomnych, żeby raźniej było w kartonie pod mostem. W końcu rodzina jest najważniejsza zaraz po Polsce oczywiście. Poza tym taka bezdomność rodziców ma swoje plusy, mam stu procentową pewność że mnie nie wydziedziczą.

Powyżej kolaż zdjęć dokumentujących moją nieobecność na blogu, oczywiście oczami i obiektywem aparatu Kontrolerki.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

czwartek, 24 marca 2011

Czepiam się.


No i już wszystko jasne. Podział się dokonał. W „Biedronce” kupują biedacy, żebracy i cały okoliczny plebs. Niestety Prezes nie zdradził, gdzie zakupy robią ludzie zamożni. Mogę domniemywać (idąc w ślady Prezesa), że elita finansowa naszego kraju zakupy robi w sklepach osiedlowych. Od razu po tej myśli wielki optymizm i radość równie wielka na mnie spłynęły. Codziennie widzę grupki elit biznesowych, tabuny zamożnej finansjery jak zbierają się pod sklepami osiedlowymi racząc się wyśmienitym winkiem do śniadania. Bogaty jest nasz kraj, skoro tylu zamożnych dzień w dzień spotykam w sklepikach osiedlowych!
Chciałbym się jeszcze dowiedzieć jakie miejsce w rankingu zatytułowanym „gdzie kupuje bieda?” zajmuje „Netto”, „Żabka”, „Kaufland” czy „Tesco”.

wtorek, 22 marca 2011

Takie sobie myśli.


Wczoraj.
Błądzę dzisiaj myślami po widnokręgu. Dzień wydaje się inny, może za sprawą Stinga śpiewającego w moim pokoju a może za sprawą pierwszego dnia wiosny.
-Dzisiaj bardziej niż zazwyczaj odczuwam bliskość natury, jej jedność, jej piękno. I na ludzi patrzę inaczej. Chodzą jakby pozbawieni świadomości piękna tego co ich otacza. Nieświadomi jak niewiele do szczęścia potrzeba. Szkoda mi ich. Wiem, że może to trochę infantylnie i zbyt banalnie brzmi ale czasem mam takie dni, kiedy to co najprostsze staje się bardzo bliskie.
-O ile łatwiej jest robić rewolucję w kraju, który posiada ropę.
-Patrząc na zachodzące słońce wiem, że na to samo słońce patrzą mieszkańcy Tokio czy Trypolisu. Wtedy bardziej czuję się mieszkańcem naszej światowej wioski, bardziej współczuję i bardziej stoję na barykadzie.
Dzisiaj.
-Po debacie w telewizji dziwię się bocianom. Ja najchętniej bym odfrunął.
-Na weekend jadę do Swojej. Jeśli dopisze pogoda wybierzemy się w plener. Ona zrobi zdjęcia, ja szkice. A po zaspokojeniu artystycznych żądz zjemy kebaba.
-Czasami moja wrażliwość staje na polu z okrzykiem bitewnym a czasem zamyka moje oczy, zatyka uszy i łzy po cichu roni. Każdy czasem potrzebuje wytchnienia.

piątek, 18 marca 2011

Bez tytułu.

Za oknem mokro i zimno. Czasem pejzaż ożywią duże płatki padającego sniegu. Jak w listopadzie, a to wiosna już prawie, prawie... Ogarnęło mnie zniechęcenie jakieś, brak „poweru”, mocy i minuta po minucie czas się rozłazi i przecieka pomiędzy palcami. Potrafię siedzieć przy biurku i zbijać bąki godzinami. Chociaż zbijanie bąków to nasz narodowy symbol, dlatego promować Polskę będą bąki właśnie. Nawet cukru nie kupuję w niemieckim markecie, bo zaczęła mi smakować gorzka kawa. Wczoraj powiedziałem sobie dość. Poszedłem do fryzjera i ogoliłem się prawie na łyso, co w moim przypadku jest niezwykle łatwe. Potem posprzątałem swoje otoczenie i na koniec zrobiłem plan. Ustawiłem alarmy w komórce żeby przypominały mi o zaplanowanych czynnościach na cały tydzień. Wprowadziłem dyscyplinę prawie wojskową. I od razu mi lepiej, nawet obraz skończyłem malować. Teraz już czekam tylko na wiosnę. Bo wiosną łatwiej spełniać swoje marzenia. 



czwartek, 17 marca 2011

Perły ze sterty. 12.

Dzisiaj w ramach cyklu „Perły ze stery” dwa filmy: „Niepowstrzymany” i „Nie do pomyślenia”.



Pierwszy film można podsumować wierszem Jana Brzechwy „Lokomotywa”. Otóż niezdarnemu maszyniście ucieka pociąg, trzeba dodać, że pociąg ciągnie cysterny z czymś bardzo wybuchowym. I taki rozpędzony skład mija miasteczka amerykańskie siejąc groźbę wykolejenia cystern, których wybuch zniszczyłby dokumentnie owe miasteczka. Na szczęście pojawiają się na horyzoncie prawie emerytowany maszynista i żółtodziób maszynista, którzy starają się dogonić i zatrzymać zwariowaną kolejkę a tym samym ocalić miasteczkową ludność przed zagładą. Pomijając kompletne bzdury i głupoty jakich pełno w filmie możemy się napawać widokiem rozpędzonego pociągu i jego niszczycielskiej siły. Zapewniam, że po drugim piwie film dostarcza dużo zabawy, a po trzecim to nawet i sporo dreszczyku emocji. Typowy odmóżdżacz dla fanów kolejnictwa. 



Film drugi natomiast jest zupełnie inny. „Nie do pomyślenia” daje nam okazje do pomyślenia właśnie. Temat , jakże modny teraz, dotyczy terroryzmu. A więc terrorysta podkłada bomby w największych miastach amerykańskich. Niestety nie ma możliwości odnalezienia tych bomb, a złapany terrorysta nie jest skory do wyjawienia lokalizacji tychże bombek. Do akcji wkracza, nad wyraz humanitarna agentka FBI i specjalista od przesłuchań, typ spod ciemnej gwiazdy. Rozpoczyna się przesłuchanie, a raczej brutalne i poruszające tortury. Z każdą chwilą przekraczane są granice, których człowiek przekraczać nie powinien. Żeby złamać terrorystę już nie tylko wystarcza podłączanie do prądu, okaleczanie ale w końcu morduje się jego żonę i torturuje dzieci.
Przypominam, że terroryzm czy techniki masowego mordu są naszymi wynalazkami, teraz w obronie przed tymi wynalazkami zabija się ludzi. Co musi się stać, żeby to obłędne i przerażające koło przerwać? Ile osób musi zginąć i jak daleko musimy odejść od człowieczeństwa, żeby się w końcu opamiętać? Film mnie poruszył, nie jest wybitnym dziełem ale zmusza do zadawania sobie pytań. Polecam ale tylko ludziom o mocnych nerwach.

wtorek, 15 marca 2011

Roczek.

Jakoś tak rok temu (bo to w marcu było, tylko nie pamiętam kiedy) za namową Swojej założyłem ten Blog. To znaczy nie ten, bo najpierw był Blog „Szacun brat Wiedźmina”. Kiedy się rozstałem z Moją zmieniłem się w „Zawróconego”. Teraz kiedy znowu jestem ze Swoją powinienem konsekwentnie zmienić znowu charakter i nazwę Bloga ale już mi się nie chce. Niech będzie tak jak jest. Muszę się przyznać, że ten blogowy burzliwy rok oceniam bardzo pozytywnie. Fajnie mi tu z Wami jest. I niech się nie zmienia a jeśli już musi to na lepsze. A dzisiaj z okazji rocznicy, okrągłej rocznicy, kilka piosenek ku uciesze;))))))