sobota, 18 września 2010

Sobotnie wędrówki.

9 komentarzy:

  1. To już granica nieba :) Tylko paszport i siup ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam lęk przestrzeni a mimo to uwielbiam przestrzeń, mam lęk wysokości a mimo to próbuję oderwać się od ziemi. :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chodziłam, ale po mieście :) Widać pierwsze, nieśmiałe oznaki jesieni w postaci kolorowych liści i upadłych żołędzi oraz kasztanów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę czubki drzew!!! O jaciekręce, wlazłeś na jakiś szczyt! :)
    Tam już można poczuć obecność Sił Nieziemskich..

    Pozdrawiam z nizin :):*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę, ja większość dnia spędziłam w domu, udając, że pracuję. Dziś zaczęłam od porządków w kompie, ale za moment biorę się do pracy.
    U mnie zawsze odwrotnie, niż u innych - weekendy pracowite nad wyraz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :) się przyglądam :) łażenie, mi się marzy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kate, ja chyba nienormalny jestem, wstaję rano (wicher świszcze tak że łeb chce urwać) a ja z plecakiem w górę, byle wyżej, tylko po to, by na chwilkę zapomnieć o dołach, męczącym zaduchu miast... Pozdrawiam:)
    Iw, zazdroszczę Ci ciągle tej Turcji , więc nie żal mi że pracujesz :))))) Żartuję oczywiście i bardzo cieplutko pozdrawiam:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Łażenie jest dobre na uspokojenie rozedrganej duszy, Pozdrawiam Margo:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Też bym chciała tak połazić z rana, kiedy wicher świszcze. Ale u nas dookoła jak nie ogromne lotnisko, to domy, domki, domeczki, blokowiska. Ani jednej góry, ani kawałka lasu. Szczęściarzu:-)

    OdpowiedzUsuń