poniedziałek, 24 grudnia 2012
sobota, 15 grudnia 2012
Finish.
Jeszcze tylko jeden zakręt i wyjdę na ostatnią prostą prowadzącą do świątecznego lenistwa, obżarstwa i paru innych grzesznych czynności. Jeszcze tylko się ogarnę, uporządkuję, przeczytam ulubione zaległe blogi i walnę się pod choinkę obgryzając wiszące na niej czekoladki. Mikołaj, to znaczy Dziadek Mróz (za duży jestem, żeby wierzyć w Mikołaja) naprzynosił mi moc prezentów. Blejtram czeka, żeby coś na nim namalować. A ja na święta czekam.
piątek, 7 grudnia 2012
Skyfaull.
Uwielbiam Bonda, Jamesa Bonda. Najbardziej nieprawdopodobne przygody, wspaniałe samochody, zmyślne gadżety, piękne kobiety i przerażające złe charaktery. Do tego trzeba dodać swoisty humor Bonda, grę słów i nienaganną elegancję nawet w ekstremalnych warunkach. To wszystko składa się na moją miłość do Bondów. Nic więc dziwnego, że na wieść o premierze najnowszego Bonda "Skyfall" zacierałem parzydełka z radości. Nakręcałem się recenzjami, trailerami, i całym szumem wokół Bonda. Liczne głosy mówiące jakoby "Skyfall" jest najlepszym z całej serii potęgowały ochotę obejrzenia.
W końcu zobaczyłem.
Nie, żebym był rozczarowany. Ale muszę przyznać, że w początkowej scenie filmu, w której zabijają Bonda, to myślę, że naprawdę go zabili. Ukatrupili Bonda i stworzyli przeciętnego bohatera przeciętnej sensacji. Bond bardziej ludzki, traci swój mit, czar i co najważniejsze, swoją wyjątkowość. Nie jest już superagentem wyposażonym w urządzenia o jakich zwykłym śmiertelnikom się nawet nie śniło. Nowy Bond to niedogolony, stary pryk, któremu łupie w krzyżu. Na podziw zasługuje nie to, w jakim stylu rozprawia się z czarnym charakterem, lecz, że w ogóle się rozprawia. Wspaniale uzupełnia nowego spierniczałego Bonda niezbyt urodziwa gęba Craiga.
Boję się pomyśleć w jakim kierunku pójdzie Bond. Pytanie, czy Bond stanie się metroseksualnym, zniewieściałym agentem Jej Królewskiej Mości, po obejrzeniu "Skyfall" jest jak najbardziej zasadne.
czwartek, 6 grudnia 2012
Ślady trotylu na kopercie!
W związku z opublikowanym listem na Blogu Kontrolerki, zmuszony zostałem do wszczęcia pewnych czynności demaskujących tą niewątpliwą prowokację. W wyniku pracy operacyjnej, dodam, że pracy wielu agentów tzw. przykrywkowych, w moim posiadaniu znalazły się niezbite dowody na istnienie haniebnego UKŁADU!!! Po wstępnej analizie organoleptycznej, stwierdzono także ślady trotylu na kopercie.
czwartek, 29 listopada 2012
Odpowiedzi.
Do zabawy jestem pierwszy, więc zaproszenie Pibohy przyjąłem z przyjemnością.
1. Zawód w jakim pracujesz…
Mógłbym wymienić co najmniej kilka. Praca zawsze kojarzyła mi się z niemiłym (niestety z powodów finansowych koniecznym) obowiązkiem, dlatego analityk finansowy, to jest to, co darzę najmniejszą przyjemnością, aczkolwiek z musu wykonywaną. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć idei wypisywania tzw. "Listów motywacyjnych" w którym ludzie wypisują bujdy, że zawsze marzyli o karierze na kasie w markecie i że wiążą z nią swoją przyszłość i rozwój zawodowy.*
2. Twoja największa zaleta…
Temat rzeka, jako że posiadam same zalety. A tak poważnie myślę, że posiadam wrażliwość w ogólnym znaczeniu tego słowa. Zarówno w postrzeganiu świata jak i w podejściu do drugiego człowieka.
3. Twoja druga zaleta…
Z zaletami w ogóle jest problem, bo to co kiedyś uznawane było za zalety, teraz może uchodzić za wady a w najlepszym wypadku za słabość. Jako drugą zaletę wymieniłbym moje poczucie humoru.
4. To, co w sobie lubisz najbardziej…
Generalnie nie lubię siebie i jestem bardzo krytyczny wobec siebie. Ale skoro już muszę to chyba umiejętność wymyślania czegoś z niczego.
5. Czego nie odmówił/a byś drugiemu człowiekowi…
Pomocy. Ostatnio nawet sprawdzałem jak wygląda sytuacja wolontariatu w regionie. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nie wygląda. Poza paroma fundacjami sponsorowanymi przez U.E. skierowanych do młodzieży, nie ma nic. Zrozumiałem, że czterdziestoletni wolontariusze nie istnieją.
6. To co kochasz najbardziej…
To oczywiście rodzina do której zaliczam również bezapelacyjnie Swoją nieślubną;)
7. Twój dzień nie mógłby się obejść bez…
Nie mógłby się obejść bez rozmowy ze Swoją ukochaną.
8. Słowo Miłość, co dla Ciebie oznacza…
Na każdym etapie życia coś innego, ale zawsze mam poczucie, że jest niezbędna do życia.
9. Co Cię uspokaja…
Przyroda ma kojącą właściwość. Mogę godzinami siedzieć i gapić się w góry, zwierzęta, lasy, morze, etc.
10. Muzyka do której najchętniej wracasz…
Jest tego naaaaaapraaaaawdę dużo i to zależy od nastroju, pogody i humoru. Czuję, że niedługo znów chętnie posłucham kolęd:))
11. Ostatnie: napisz cos sam od siebie.
Najlepiej charakteryzują mnie moje rysunki.
Dziękuję za zaproszenie do zabawy, było mi niezwykle miło. :)))))
1. Zawód w jakim pracujesz…
Mógłbym wymienić co najmniej kilka. Praca zawsze kojarzyła mi się z niemiłym (niestety z powodów finansowych koniecznym) obowiązkiem, dlatego analityk finansowy, to jest to, co darzę najmniejszą przyjemnością, aczkolwiek z musu wykonywaną. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć idei wypisywania tzw. "Listów motywacyjnych" w którym ludzie wypisują bujdy, że zawsze marzyli o karierze na kasie w markecie i że wiążą z nią swoją przyszłość i rozwój zawodowy.*
2. Twoja największa zaleta…
Temat rzeka, jako że posiadam same zalety. A tak poważnie myślę, że posiadam wrażliwość w ogólnym znaczeniu tego słowa. Zarówno w postrzeganiu świata jak i w podejściu do drugiego człowieka.
3. Twoja druga zaleta…
Z zaletami w ogóle jest problem, bo to co kiedyś uznawane było za zalety, teraz może uchodzić za wady a w najlepszym wypadku za słabość. Jako drugą zaletę wymieniłbym moje poczucie humoru.
4. To, co w sobie lubisz najbardziej…
Generalnie nie lubię siebie i jestem bardzo krytyczny wobec siebie. Ale skoro już muszę to chyba umiejętność wymyślania czegoś z niczego.
5. Czego nie odmówił/a byś drugiemu człowiekowi…
Pomocy. Ostatnio nawet sprawdzałem jak wygląda sytuacja wolontariatu w regionie. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nie wygląda. Poza paroma fundacjami sponsorowanymi przez U.E. skierowanych do młodzieży, nie ma nic. Zrozumiałem, że czterdziestoletni wolontariusze nie istnieją.
6. To co kochasz najbardziej…
To oczywiście rodzina do której zaliczam również bezapelacyjnie Swoją nieślubną;)
7. Twój dzień nie mógłby się obejść bez…
Nie mógłby się obejść bez rozmowy ze Swoją ukochaną.
8. Słowo Miłość, co dla Ciebie oznacza…
Na każdym etapie życia coś innego, ale zawsze mam poczucie, że jest niezbędna do życia.
9. Co Cię uspokaja…
Przyroda ma kojącą właściwość. Mogę godzinami siedzieć i gapić się w góry, zwierzęta, lasy, morze, etc.
10. Muzyka do której najchętniej wracasz…
Jest tego naaaaaapraaaaawdę dużo i to zależy od nastroju, pogody i humoru. Czuję, że niedługo znów chętnie posłucham kolęd:))
11. Ostatnie: napisz cos sam od siebie.
Najlepiej charakteryzują mnie moje rysunki.
Dziękuję za zaproszenie do zabawy, było mi niezwykle miło. :)))))
wtorek, 27 listopada 2012
Za mało czasu mam.
Mam poważny deficyt czasu. Jeśli ktoś posiada jego nadmiar, chętnie kupię każdą ilość.
Rytm codzienny robi ze mnie robota. Spać, jeść, pracować, spać, jeść, pracować... Przy czym "spać" i "jeść" się kurczy a "pracować" wydłuuuuża coraz bardziej. Rząd powinien podjąć uchwałę o ustawowym wydłużeniu doby, w taki sposób, aby starczyło jej także na przyjemności. Ech, pewnie zaraz dowiem się, że nie ma na to pieniędzy, że jesteśmy na dorobku, że kryzys szaleje w Europie, i że musimy zacisnąć pasa i więcej pracować. Hm, to może tak rząd i zgraja posło-senatorów weźmie się w końcu do roboty, skróci sobie szelki, weźmie na przeczyszczenie i przestanie paplać jęzorami o "dupie Maryni". Słyszę tylko utyskiwanie, że Unia nam nie dała i "piniędzy" nie będzie (jakbym słyszał żula Staśka spod monopolowego). Proponuję wziąć przykład z biskupów, przecież oni mają wiedzę i ogromne doświadczenie na temat łupienia, okradania i wyrywania całkiem niezłych fortun.
A u nas matura z religii.
Pamiętam jak przez 5 lat studiów teologicznych przekonywano mnie, że religia to nauka. I wiecie co, nie przekonali mnie. A najbardziej rozśmieszało mnie nadawanie paranaukowych nazw fantastyce religijnej. Chociażby "Środowisko biblijne" (do przedmiotu obowiązkowy "Atlas biblijny"), "Patrologia" (nauka o "Ojcach Kościoła"), "Dogmatyka" (prawie jak fizyka lub matematyka), "Teoria poznania", i wiele innych. Normalnie ręce opadają.
Ale, żeby tak nie opadły do samej podłogi mam coś na ocieplenie duszy i poprawę humoru. Świetny film "Nietykalni" to lekarstwo na poprawę humoru. Polecam.
Rytm codzienny robi ze mnie robota. Spać, jeść, pracować, spać, jeść, pracować... Przy czym "spać" i "jeść" się kurczy a "pracować" wydłuuuuża coraz bardziej. Rząd powinien podjąć uchwałę o ustawowym wydłużeniu doby, w taki sposób, aby starczyło jej także na przyjemności. Ech, pewnie zaraz dowiem się, że nie ma na to pieniędzy, że jesteśmy na dorobku, że kryzys szaleje w Europie, i że musimy zacisnąć pasa i więcej pracować. Hm, to może tak rząd i zgraja posło-senatorów weźmie się w końcu do roboty, skróci sobie szelki, weźmie na przeczyszczenie i przestanie paplać jęzorami o "dupie Maryni". Słyszę tylko utyskiwanie, że Unia nam nie dała i "piniędzy" nie będzie (jakbym słyszał żula Staśka spod monopolowego). Proponuję wziąć przykład z biskupów, przecież oni mają wiedzę i ogromne doświadczenie na temat łupienia, okradania i wyrywania całkiem niezłych fortun.
A u nas matura z religii.
Pamiętam jak przez 5 lat studiów teologicznych przekonywano mnie, że religia to nauka. I wiecie co, nie przekonali mnie. A najbardziej rozśmieszało mnie nadawanie paranaukowych nazw fantastyce religijnej. Chociażby "Środowisko biblijne" (do przedmiotu obowiązkowy "Atlas biblijny"), "Patrologia" (nauka o "Ojcach Kościoła"), "Dogmatyka" (prawie jak fizyka lub matematyka), "Teoria poznania", i wiele innych. Normalnie ręce opadają.
Ale, żeby tak nie opadły do samej podłogi mam coś na ocieplenie duszy i poprawę humoru. Świetny film "Nietykalni" to lekarstwo na poprawę humoru. Polecam.
środa, 14 listopada 2012
Ich bin ein Patriot.
Ostatnio, z dużą nieprzyjemnością słuchałem wywodów tzw. prawicowych "patriotów".
Myślę, że Hitler byłby z nich dumny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)