środa, 25 stycznia 2012

Chroniczny brak kolorów.

Od pewnego czasu jak powietrza potrzebuję kolorów (stąd blog zrobił się jakby barwniejszy). Intensywnych, jaskrawych, pełnych światła. Szare budynki, popielaci ludzie na tle nijakiego nieba przyprawiają mnie o depresję.
Gdy już naprawdę jest źle, gdy kawa nie pomaga, gdy częstotliwość ziewania radykalnie zwiększa się i powoli zamierają tzw. siły witalne, wtedy ostatnią deską ratunku jest palmiarnia. Ostoja ciepła, kolorów i jazgoczących nadpobudliwych papug. Godzina spędzona w palmiarni uspokaja oczy i pobudza zmysły.
 
Tutejsza palmiarnia jest bardzo malutka ale nadrabia bliskim towarzystwem różnorakich gatunków papug. Każda z nich jest indywidualistką i każda chce być zauważona.
Zawsze gdy jest mróz, deszcz, chlapa lub totalne zachmurzenie uciekam ze Swoją chociaż na chwilę w świat kolorów, ciepła i wiecznego karnawału papuzich popisów.

Zdjęcia Kontrolerki, ma się rozumieć ;)

4 komentarze:

  1. Biel i czerń to też kolory ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, ale gdy ich nasycenie i częstotliwość występowania przekroczą mój próg depresji stają się dla mnie nierozpoznawalne jako kolory. Pzdr:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, większość tęskni za kolorem, za zielenią, kolorem....

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też brakuje koloru, ale zauważyłam to dziś dzięki Tobie.
    Pozdrawiam! :)
    iw

    OdpowiedzUsuń