poniedziałek, 14 lutego 2011

MacValentines.

Żeby zorganizować jakiekolwiek święto należy zaangażować jak największą liczbę specjalistów od marketingu i wskazać im możliwości zarobienia pieniędzy. Oni zaczną wymyślać wtedy najdurniejsze kampanie, bzdurne reklamy, tandetne gadżety, którymi zaplakatują, zasypią i zakrzyczą nas dokumentnie. Ważne, żeby reklamę święta zacząć najpóźniej dwa miesiące przed świętem, po to aby ofiary kampanii (czyli my) nabrały się na przysłowiową przynętę i połknęły haczyk. Bo chodzi o to, żeby zarobić.
Święta takie wykorzystywane są nie tylko przez żądnych zarabiania handlowców ale także przez ludzi władzy, którzy wykorzystują takie okazje do bratania się z potencjalnymi wyborcami. Pokazują wtedy jacy są prospołeczni, jacy ludzcy a poza tym władza ma taką właściwość, że lubi rządzić. Uwielbia wskazywać ludowi gdzie, kiedy, jak i co ma robić, bo władza lepiej wie. Tak więc jest prikaz: bawimy się, i cała polska rusza w tany. Jest prikaz: smucimy się, i cała polska nosi żałobę. Oczywiście zależność pomiędzy sukcesem marketingowym danego święta a zainteresowaniem władzy tymże świętem jest oczywista.
I trzeci aspekt to My, czyli łykający ten haczyk. Dlaczego tak się dzieje, że łykamy haczyk z uśmiechem na gębie? A bo jesteśmy w większości małostkowi, a na dodatek nie lubimy, lub nam się nie chce, myśleć. Małostkowość polega na tym że uwielbiamy pokazywać innym jacy jesteśmy dobrzy (wystarczy zwrócić uwagę na chęć przyklejania tak żeby wszyscy widzieli serduszka WOŚP, a więc komputer w pracy WOŚP, notes WOŚP, kurtka WOŚP, itp., itd.), jacy jesteśmy patriotyczni (flagę w okno jeb), jacy bogobojni (na procesję tup tup tup) i radośni (gdzie spędzasz sylwestra?). Niemyślenie polega na wygodnictwie. W oczach rządzących (mam tu na myśli nie tylko polityków ale też tzw. poprawność polityczną, media itp.) jesteśmy trybikami które pracują wtedy gdy władza tego chce lub świętują kiedy władza sobie zażyczy. Jest to dla większości wygodne, bo nie musimy planować, wymyślać, kreować. Zrobią to za nas, wskażą drogę a my tylko pokażemy jacy jesteśmy prospołeczni i obywatelscy. Ta mniejszość która ma to gdzieś i stara się robić tak jak sobie chce jest niszowa, antyspołeczna, dziwna i zwariowana.
Dlatego nie lubię Walentynek. Bo prawdziwa miłość rodzi się w nas każdego dnia, ma różne oblicza i nie lubi być na pokaz. I nie zmienią tego żadne kartki, miśki, baloniki czy kwiatki. Albo jest w nas każdego poranka albo jej nie ma. Wszystkim życzę takiej właśnie miłości prawdziwej.








10 komentarzy:

  1. Każdy pretekst jest dobry, aby się napić! :-) Dlatego zupełnie mi nie przeszkadzają Walentynki i radośnie z tej okazji stuknę się z Chłopem kieliszkiem :-) A poza tym, to nakabluję Ci, że w Lubaniu od samego rana już zabrakło czekoladek-serduszek. Kampania zatem kampanią, a rynek i tak nie wyrabia :-)
    A poważnie: dzięki za życzenia. I Tobie i Twojej życzymy nie tylko prawdziwej i codziennej, ale i płomiennej miłości na resztę dni :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Kaufland nie wyrabiał? To trzeba było sprawdzić u Sawczaka w Gryfowie ;)))))) Okazję żeby się napić zawsze można znaleźć:))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. O cholewa, czyli różę:) wywalić? :)))
    Nie ulegam szałowi kupowania tych wszystkich pierdółek, ale z róży się ucieszyłam! I zrozum tu babę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj nie trzeba tak komercyjnie. Chyba nie każda kobieta patrzy tylko na wielkość bukietu. Zresztą swoje rozważania na temat walentynek u siebie dość obszernie wyrzuciłem z siebie :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak naprawde to najpiekniejsze w milosci jest to, ze dwoje ludzi moga sobie wypracowac swoj wlasny styl, swoj wlasny jezyk porozumienia bez slow, swoje wlasne szczescie... I to wszystko niezalezne od tego co mowi kalendarz:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie tam fruwają Walentynki, wolę Kupałę, ale martwi mnie to, że ktoś (wybitny psycholog od marketingu) uważa mnie za debilną kretynką, którą zachwyci tandetne czerwone serduszko, albo różowy misiaczek. Czy ja wyglądam jak Jola od jednorożca? Groza :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ręcami i nogami się podpisuję pod tym postem. Nic dodać, nic ująć - myślę dokładnie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  8. I tu mnie zamurowało- jak powiedział pewien bohater filmu zaliczanego do klasyki. Poczułam się jak pod okiem Wielkiego Brata. A skąd to Zawrócony wie, jakimi ścieżkami chadza mój Chłop? I co dziwne, ma rację! :-0 Ja wiem, że powiat nie jest duży, ale bez przesady :-))) Tak, Kaufland nie dał rady, a do Sawczaka akurat nie było po drodze :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja Tobie również życzę takiej miłości prawdziwej, której będzie w Twoim życiu pełno, niezależnie od Walentynek czy ich braku!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Zawrócony - zapraszam Cię do mnie po odbiór zasłużonego wyróżnienia!!! :)

    OdpowiedzUsuń