środa, 3 listopada 2010

Perły ze sterty. 2.

Zachęcony recenzjami i głosami, tu i ówdzie, obejrzałem w końcu „Incepcję” . Po obejrzeniu aż chciało mi się zaśpiewać „ale to już było...” Muszę przyznać, że w tym roku filmowym mieliśmy same powtórki z rozrywki. Najpierw „Awatar” jak dawniejszy „Titanic” karmił nas łzawą historią z tą tylko różnicą, że ten ostatni zrobiony został w trzy D (cokolwiek to oznacza;). Teraz „Incepcja” przenosi nas niczym stary „Matrix” w świat nie do końca realny. Poza tym pomysł zaszczepienia idei i to nie w pojedynczym człowieku ale całych masach ludzi jest stary, jak stara jest ludzkość. Biorąc pod uwagę historię świata nawet niezbyt odległą, to wydaje się nawet prosty w realizacji (dlaczego prosty to wyjaśnię kiedyś przy okazji posta politycznego;). I wcale nie trzeba wykorzystywać do tego celu naszych snów ani podświadomości. O ile „Awatara” oglądało się o niebo lepiej niż długiego „Titanica” (trzy D i takie tam), o tyle odrzucając z „Incepcji” dłużyzny i początkowy zbyt czytelny wykład dla tępych kinowych popcornów o zasadach tzw. incepcji, ogląda się ten film z równym napięciem co wspomniany „Matrix”.
Nie czuję się rozczarowany filmem, na tle hollywodzkich produkcji w tym roku, to film naprawdę dobry, świetnie zrealizowany, trzymający w napięciu i nie dający ostatecznej odpowiedzi. Gra aktorska daje radę (chociaż Leonard Dicaprio mi „nie leży”). Świetna muzyka Hansa Zimmera. Wizualnie film atrakcyjny, szczególnie do zapamiętania sceny podczas braku grawitacji. Pierwsza myśl po obejrzeniu filmu była niestety nie najlepsza, mianowicie zaliczyłem ten film, do tych które udają mądrzejsze niż w rzeczywistości są. Moim zdaniem, nie da się już tego ukryć przy następnych częściach a pewien jestem, że będą. Polecam, szczególnie dla lubiących SF;)

17 komentarzy:

  1. Blisko miesiąc temu oglądałam, mi się podobał:-)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. bylam go ciekawa, sama tez zobacze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie Avatar bardziej przypominał Pocahontas z tym swoim nachalnym i prostym jak budowa cepa dydaktyzmem, niż Titanica:-) W Titanicu nie było przynajmniej tych gadek dla przedszkolaków o potrzebie współpracy etc. Jest tak strasznie amerykański, jak tylko może być. Zauważ, że bardzo wiele tutejszych produkcji przemyca właśnie takie przemowy. To jest właśnie zaszczepianie masom idei bez konieczności wykorzystywania snów, o którym napisałeś, nie sądzisz? Zresztą to doskonale widać tutaj, w Stanach. Wczoraj na siłowni na jednym z włączonych głośno telewizorów leciał klip Obamy o szkolnictwie. Zaczął tymi słowami "Mieszkamy w najwspanialszym kraju na świecie. Jesteśmy najwspanialszym narodem na ziemi. Mamy najlepsze na świecie szkoły..." a wszyscy jak na komendę kiwali głowami, rozmawiając między sobą: "Dobrze mówi. Tak właśnie, jesteśmy najwspanialszym narodem na ziemi". Kiedy na zakończenie puszczono hymn, wszyscy zeszli z maszyn, stanęli z ręką na sercu i odczekali do końca, ze łzami w oczach.
    I co - czy nie jest to pranie mózgów i zaszczepianie w nich tego, co ma być zaszczepione? Mnie się od razu Huxley i "Nowy, wspaniały świat przypomniał", kiedy jeszcze w fazie płodowej embrionom powtarzano tysiące razy ten sam tekst, który potem bezwiednie powtarzały całe życie, nawet nie wiedząc, że zostały tak zaprogramowane. Ale z tej książki wiele rzeczy przypomina mi naszą rzeczywistość. Jesteśmy bliżej takiego świata, niż sądzimy. I pomyśleć, że jak się w liceum uczyłam o tej książce, to wydawała się być taką fantazją.

    Acha, a właściwie to o filmach miałam pisać:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Lotnica, jak miło Cię czytać i zgadzać się w zupełności. Wiem przynajmniej, że nie jestem sam. Indoktrynacja poprzez reklamy, poprzez filmy, gazety, telewizję, tzw. poprawność polityczna wtłaczana do głów od dziecka, zasady moralne, bez jakiejkolwiek alternatywy, wątpliwości, zastanowienia. To jest straszne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ladybird, mi też się podobał film:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Piboha, warto, nawet DiCaprio daje radę;))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, "Incepcja" baaardzo mi się spodobała! Lecz ciągle się zastanawiam, czy przy tego filmach myśleć czy nie myśleć? Czy przyjąć akcję "z całym dobrodziejstwem inwentarza"?

    Na filmweb.pl przeczytałam, że istnieje podobno zakończenie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że w tym przypadku wystarczy myślenia na tyle żeby fabułę zakumać, nic ponad to:))))))) Zakończenie pewnie będzie bardziej jednoznaczne w drugiej części;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Avatar mnie bardzo zawiódł, poza techniką 3D historia tak cienka, że strach. Kompletnie nic w tym nie ma, jakieś popłuczyny po nieciekawych bajkach.
    Incepcja fajna, niezupełnie to bym (dla mnie Matrix) i przypominało mi trochę stare (klasyczne) SF Strugackich, kiedy to eskapistyczne historie przeniesienia się z dość ponurej rzeczywistości do różnych światów, w tym i snów, działały na wyobraźnie.
    Jak nie cierpię Di Caprio, tak tutaj mnie nie wkurzał. Może dlatego, że nie grał pięknisia, w co ni diabła nie mogę uwierzyć, kiedy na niego patrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tym wstępem kawonaławianym, masz rację :) wiele wysiłku włożyli twórcy, żeby wbić w te durne łby co i jak :D

    OdpowiedzUsuń
  11. AAAA właśnie, przypomniałaś mi Magento, dla wszystkich fanów Strugackich polecam film rosyjski "Przenicowany świat" Bondarczuka. http://www.filmweb.pl/film/Przenicowany+%C5%9Bwiat-2008-421525

    OdpowiedzUsuń
  12. A mnie zdruzgotała i przytłoczyła. Ciągle czekam, żeby obejrzeć drugi raz, może wtedy dostrzegę więcej ubytków w logice. Jak na razie jest to dla mnie najlepszy film o spadaniu ciężarówki z mostu, jaki w życiu widziałam;) PS. Chociaż cała osnowa cienka jak kawa, którą popijam;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fakt ciężarówka spaaaaadaaaaałaaaaaa... ;))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Macie rację, to najdłużej spadająca ciężarówka na świecie! ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. No nareszcie ktoś mówi ludzkim głosem, Zawrócony:-) Piorą nam mózgi, aż miło. Kiedy tylko zaczniemy się rozmnażać, wyrzucę z domu telewizor a internet będę cenzurować:-)
    Zgadzam się z Magentą - Di Caprio jest nie do zniesienia. Zazwyczaj. Mnie się nawet podobał w "Catch me if you can". A poza tym wcale się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie jestem jakąś wielką fanka kina, idę gdy mam ochotę. Poszłam na ten film bo słyszałam różne opinie i chciałam się sama przekonać. Choć nie przepadam za tym pięknisiem czas w kinie mi przeleciał dość szybko, wychodząc nie czułam niesmaku. Mnie tam się podobał :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. No żesz cholender nie widziałam, ale nie spocznę póki nie obejrzę po Twoich i PT komentatorów zachętach :)))

    OdpowiedzUsuń