Poranek zamglony i mocno mżawkowy próbowałem obudzić mocną kawą. Średnio mi udała się ta sztuka, w dużej mierze przez głowę, która nap... od samego przebudzenia. Żeby jeszcze bolała od wcześniejszych uciech alkoholowych ale nie, normalnie rozsadza mi czachę ot tak, bez powodu. W lustrze spostrzegłem, że nadal brakuje dużej części mnie. Nie miałem dzisiaj siły na poszukiwanie reszty osobowości. Mimo kropiącej mżawki spakowałem plecak i wsiadłem w auto. Po 30 minutach zatrzymałem się tam, gdzie byłem pewien że nie spotkam człowieka. Tylko część mnie i natura. Ciągle żałuję, że jeszcze nie kupiłem sobie aparatu ale postanowiłem, że taki prezent zrobię sobie pod choinkę dopiero. Na razie komórka musi wystarczyć.
Efektem wyprawy a raczej włóczęgostwa jest : poprawa humoru; kilka zdjęć, przemoczone buty, utytłanie ogólne i co najważniejsze, czuję jakby mnie było trochę więcej.
Plan na resztę dnia to: rytualne posprzątanie otoczenia, długa kąpiel w wannie i twórczy wieczór przy odrobinie Jacka Danielsa i paru kostek lodu.
Poniżej kilka zdjęć z wyprawy:)))))
Przyłączam się z czerwonym winem, bo nie mam kurde żadnej łyski w domu. Fotosy piękne wszystkie, ale faworyzuję listy na wodzie :)
OdpowiedzUsuńbuźki:***
Ło jezusicku, jak tam piknie!
OdpowiedzUsuńZdradź gdzie to jest, też bym sobie podjechała zobaczyć :-)
W takim razie Kate twoje zdrowie:))))) cmoki:)))
OdpowiedzUsuńRiannon, to tylko Świeradów ale lazłem wzdłuż rzeki do góry. Ciekawie tam bo las kolorowy, dużo wodospadów i skał w rzece a poza tym znalazłem sporo kwarców;)))))))))))
Tak, kwarce mnie przekonały, bo jeszcze mi ich trochę na skalniaku brakuje :-)
OdpowiedzUsuńJa podłączam się z piwusiem, gdyż "wieczorem Żubr podchodzi bardziej..."
A tak właściwie, to jak to jest, że przychodzi sobotni wieczór i wszyscy chlejemy? :-)
Hmmmm, wiesz Riannon musimy się spotkać i przy piwie wszyscy razem się nad tym zastanowić;))))
OdpowiedzUsuńTak! Myślę, że to bardzo poważny, metafizyczny problem... :-)
OdpowiedzUsuń:)))))))))))
OdpowiedzUsuńJeju, jeju! No piękne! Bym sobie pokicała po tych kamieniach.
OdpowiedzUsuńW takim razie ja do Twego Danielsa wznoszę toast lampką wina i mam nadzieje,ze po takich widokach ból głowy minął jak ręką odjął? :)))
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka:-) zazdroszczę widoków, a winko wypije za Twoje i swoje zdrowie
OdpowiedzUsuńKupuję określenie "rytualne posprzątanie otoczenia"! Brzmi znacznie lepiej niż zwykłe porządki :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
no, warto było.a jak na komórczaka, to zdjęcia całkiem smaczne:)
OdpowiedzUsuń