sobota, 1 września 2012

Obejrzałem.


W "Stawce większej niż życie", gdy aktor wypowiadał kwestię kończącą odcinek, gdy obraz się zatrzymywał i zaczynał lecieć wraz z napisami znany wątek muzyczny "Stawki...", wtedy zawsze mówiłem do siebie z  wyraźnym zadowoleniem: " No, i znowu Kloss niemiaszków w ch... zrobił, brawo".
Niestety po obejrzeniu kinowej kontynuacji Klossa, nie miałem ochoty w ogóle mówić. Przyznam się, że obejrzałem ten film trzy razy, żeby móc znaleźć w nim dobre strony. Niestety doszukałem się ich niewiele. Gdyby to był film jedynie telewizyjny, mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że jest dobrą rozrywką familijną, niestety od filmu kinowego, wymagam nieco więcej i dlatego muszę przyznać, że jest wysoce przeciętny. Najgorszym elementem filmu są kobiety. Aktorstwo prezentowane przez płeć piękną wypadło na poziomie teatrzyków szkolnych. Dialogi drętwe i sztuczne, bez polotu i charakterystycznego humoru dwójki głównych bohaterów. Ciągłe bazowanie na znanych powiedzeniach "Hans stary przyjacielu" lub "durniu odłóż tę pukawkę póki chcę z Tobą jeszcze rozmawiać" znamy wszyscy, liczyłem na coś nowego. Kot próbował z widocznym wysiłkiem udawać trochę Bonda a trochę Mikulskiego, Adamczyk do tego stopnia wzorował się na Karewiczu, że zahacza to prawie o parodię.
Pomimo tych wszystkich niedociągnięć polecam ten film i to nie tylko z racji samego sentymentu. Paru aktorów się broni a i fabuła nie jest najgorsza. A poza tym, to nasz bohater, a tych mamy wyraźny deficyt


Jeśli  ktoś nie zdążył się roztkliwić na przygodach emerytów Klossa i Brunnera to na "Niezniszczalnych" będzie miał okazję. Cała plejada emerytów nie robi lipy. Mięśnie, może i już nieco sflaczałe, ale ciągle lepsze niż najlepsze efekty komputerowe. Do tego dialogi głównych bohaterów i zawarte w nich te wszystkie smakowite odniesienia do swoich najlepszych filmów (przytyki do Transportera, Rambo, Terminatora, i wielu innych) a nawet życia prywatnego (nabijanie się z Dolpha Lundgrena, że jest chemikiem). Nie do podrobienia Chuck Norris, który jest naprawdę taki jak we wszystkich dowcipach. Jednym słowem świetna rozrywka na deszczowe dni, polecam.


Film, który mnie rozczarował. Osoba reżysera, Ridleya Scotta, dawała obietnicę niezapomnianego kawałka dobrego kina. Niestety wydaje mi się, że reżyser chciał za bardzo powtórzyć ten nastrój, kolory, napięcie, jednym słowem klimat  "Obcego. 8. pasażera Nostromo." Niestety nie udało się. Przede wszystkim przez lipną i cieniutką fabułę. Film momentami nudzi. Brakuje mu tego kunsztu filmowego do jakiego przyzwyczaił mnie Ridley Scott. Pozostaje więc rozczarowanie jako główne wrażenie po obejrzeniu filmu.
Poza tym film jest widowiskowym majstersztykiem i po przełknięciu kiepskiej fabułki na pewno wart jest tych 2 godzin w kinie.


Już trzy razy brałem się za oglądanie tego filmu i za każdym razem usypiałem mniej więcej w tym samym momencie. Jeśli w końcu obejrzę, może przy wściekle mocnej kawie, to na pewno opiszę to doświadczenie.

1 komentarz:

  1. Na nowego Klossa dopiero się zamierzam, kupiłam go właśnie w dodatku do jakiejś gazety, żeby sobie pooglądać i powspominać.
    Z przedstawionych przez Ciebie pozostałych filmów najchętniej obejrzę Niezniszczalnych, emeryci się bronią! :)

    OdpowiedzUsuń