wtorek, 28 sierpnia 2012

O tym jak moją babę kociokwik dopadł.

W ostatni weekend wybraliśmy się do Bolesławca na święto ceramiki. Najpierw zwiedziliśmy fabrykę. Już w fabryce Moją dopadł lekki zamęt i zakłopotanie pomieszane z podnieceniem. Dużo ładnego w jednym miejscu, spowodowało niemożność oderwania wzroku od kolorowych mis, miseczek, talerzyków, tac, czajniczków i filiżanek.






No czego tam nie było. Większość zestawów naprawdę przepięknych.
Następnie udaliśmy się w kierunku rynku bolesławieckiego. Po obu stronach deptaka prowadzącego na rynek rozłożyli swoje stragany złomiarze,( ups!), znaczy chciałem powiedzieć kolekcjonerzy staroci.





Sam rynek przywitał nas ogromem pięknych wyrobów ceramicznych, na widok których Moja tylko westchnęła z pewnym uniesieniem w głosie. Od tej pory biegaliśmy trzy godziny od stoiska, do stoiska nie mogąc odnaleźć jakiegoś spójnego programu, jak i celu zwiedzania. Zanurzaliśmy się, niczym w falach morskich, w ceramicznych garnkach podziwiając organoleptycznie ich urodę. Przy co piękniejszym wyrobie zastanawialiśmy się mocno, czy jest on nam akurat niezbędny, szukając na siłę potwierdzenia, że jest.









Apogeum kociokwiku jaki dopadł Moją nastąpił powiedzmy tak po godzinie obniuchiwania łyżeczek, magnesów na lodówkę i garnków na smalec. Moja nagle postanowiła upodobnić się do prezentowanych wyrobów i bez chwili namysłu poddała się malowaniu.





Żeby ochłonąć od zgiełku i podniecenia ceramicznego poszliśmy lepić gliniane garnki. Dodatkowo załapaliśmy się na przedstawienie lalkowe dla dzieci.





O dziwo, pod wpływem tej całej gorączki ceramicznej, zakupiliśmy jedynie dwa kubki i czajniczek do parzenia herbaty.
 Teraz mogę przyznać, że gdy wieczorem zaparzymy sobie herbatki w nowym czajniczku i podamy ją sobie, w nowych kubkach z dodatkiem prawdziwego soku malinowego, jesteśmy w siódmym niebie. No wprost wybornie i rozkosznie.

8 komentarzy:

  1. oj znam to uczucie .... bo i my biegamy na każdej giełdzie pięć razy wokoło nie mogąc nasycic wzroku ...a ręce świerzbią...oj świerzbią....
    Grodziec znam.... i nawet mam podobne zdjęcia z światłocieniem...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świerzbią ręce, bo chciałoby się tyle kupić. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ale ekstra ten motyw na babie :-)
    Ja w tym roku nie wyrobiłam z odwiedzeniem Bolesławca, choć jestem wielką fanką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja była pierwszy raz, stąd takie podniecenie:)))

      Usuń
  3. jak tu słodziutko... nie tylko za sprawą tego soku malinowego :)
    serdecznie Was pozdrawiam gołąbeczki :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jak za słodko to też nie dobrze, będzie trzeba coś z tym zrobić ;) Pozdrawiamy Cię cieplutko :)))))

      Usuń
    2. że niby co tam chcecie zrobić? hahahahahaha

      wiem, wiem!!!

      cytryna~!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń