czwartek, 5 lipca 2012

Dzieci i psy jako problem społeczny.


                        Może niektórych szokować takie zestawienie dzieci i psów. Zauważmy jednak, że tak samo posiadanie  dzieci, jak i posiadanie  psów, łączy się z odpowiedzialnością i dojrzałością. O ile psa łatwiej wychować o tyle z dziecka mamy większą satysfakcję jeśli nam się to uda. Jedno jednak łączy nierozerwalnie te dwa gatunki, mianowicie harmider jaki wywołują wokół siebie i bałagan powodujący już niemalże problem społeczny. Ale po kolei.
 Są ludzie (ja się raczej do nich nie zaliczam), którzy uwielbiają kiedy dom żyje wesołym ujadaniem pieska, czy wrzeszczącym bieganiem dzieciaczka. Są ludzie (jeszcze raz nadmieniam, że ja się do nich nie zaliczam) któzi zialówno do piesieczka jak i do bobaska, zdlobniają słóweńka, gaworzą i tak pieszczą się słóweczkami całe dni.  Którzy na widok kupki swojego pupila mogą wznosić hymny i zachwyty jakby spotkała ich najwspanialsza rzecz w życiu. Którzy rozpieszczają , niańczą, ciumkają, jednym słowem świata poza swoim maleństwem nie widzą pozostając permanentnie bezkrytyczni na poczynania wyżej wymienionych..
No i bardzo dobrze! Niech sobie ludzie kochają, rozpieszczają, ciumkają i oprawiają w ramki pierwsze kupki. Bo każdy człowiek ma prawo do takiego życia jakiego pragnie (uwaga! zdanie kluczowe!).
   Są również ludzie (do których zaliczam się), którzy ani dziecka, ani pieska nie posiadają.  Tacy, dla których dom pozostaje oazą spokoju i poukładania. Tacy, którzy dbają o swoją autonomię i hołubią wzajemną tolerancję. Są tacy ludzie, do których ja się zaliczam, którzy właśnie dlatego nie mają pieska,
 żeby nie wchodzić w kałużę siuśków na klatce schodowej,
 żeby nie mieć podsikanego auta każdego poranka,
 żeby nie podziwiać z bliska (ani wąchać) psich kupek,
 żeby nogawek nie dawać do obwąchiwania  pieskom,
 żeby nie słuchać skoro świt wycia, bo pańcia akurat wyszła do pracy a piesek tęskni,
 żeby nie słuchać ujadania, bo pańcia wróciła z pracy i piesek się cieszy...
 Są tacy ludzie, którzy właśnie dlatego nie mają dzieci,
 żeby nie słuchać wrzasków na klatce schodowej, bo dzieci idą się bawić,
 żeby nie słuchać wrzasków pod oknem, bo dzieci się bawią,
 żeby nie słuchać wrzasków w sklepie bo mamusia przymierza ciuszek a dziecinka się nudzi,
 żeby dzieci nie wpadały na nasze zakupy, nogi, plecy, bo nudząc się biegają  po sklepie,
 żeby nie słuchać w ciągu całego dnia muzyki puszczanej na full przez dziecinkę...
 Tych "żeby" są setki i mnożą się każdego dnia, bo fantazji pieskom i dzieciom odmówić nie można.
Zazwyczaj spotykam się z dwiema reakcjami właścicieli piesków i dzieci.
1. Oj, da pan spokój to są:: przecież dzieci i się tylko bawią / pieski i czasem zaszczekają.
Argument kompletnie idiotyczny, bo przecież znam właściwości dzieci i piesków, i właśnie z powodu tych właściwości ich nie posiadam. Poza tym, jakbym hodował tygrysa i ten tygrys zjadałby każdego wieczora przechodnia, to najgłupszym tłumaczeniem byłoby, że przecież to jest tygrys i czasem musi kogoś zjeść.
2. Więcej jest ludzi z dziećmi i pieskami niż bez, więc musi się pan jakoś przyzwyczaić.
To mój ulubiony argument przytaczany przez wszystkich pseudodemokratów, na wszystkich poziomach życia społecznego ( ostatnio w sprawie krzyża," katolików jest znaczna  większość i ten krzyż dlatego tu wisi").
Niedawno wracałem ze sklepu i naprzeciw mnie szło kilku wyrostków całą szerokością chodnika. Czy tylko dlatego, że ich było więcej mam zejść z chodnika i ustąpić im miejsca? Czyż chodnik nie jest wspólnym dobrem i do korzystania z niego ma prawo każdy, nawet jeśli jest w mniejszości? Otóż moi pseudodemokraci, zapamiętajcie sobie, że demokracja ma sens tylko wtedy, gdy większość chroni prawa mniejszości.
Wrócę zatem do zdania kluczowego: bo każdy człowiek ma prawo do takiego życia jakiego pragnie, ale nie kosztem wolności innego człowieka.
Dlatego proszę wszystkich posiadaczy dzieci i piesków. Nie dzielcie się z nami kupkami swoich piesków i wrzaskami swoich dzieci.

P.s. Chciałbym nadmienić, że lubię dzieci jak i pieski.

7 komentarzy:

  1. Obrazisz się, albo nie, ale napiszę co o tym myślę.

    Dlatego właśnie mieszkam na wsi i mam dziecko i hodowlę psów. Moje psy czasem szczekają, a dziecko wrzeszczy.
    Wszyscy ludzie na wsi wiedzą, że tak jest i że tak jest dobrze bo moje psy gonią w nocy dziki, a jak się dzieci cieszą to świat zyskuje wreszcie trochę sensu i znaczenia.

    A tym którym to nie pasuje mówię z serca wzięte: WON z mojej ziemi !

    Się mieszka w bloku, się kładzie uszy po sobie a ręce po szwach i się słucha telewizora sąsiadów, oraz jak się kochają studenci dwa piętra wyżej.

    Albo się z frustracji walczy, żeby gdzieś tam nie było Krzyżyka, bo się ma jakieś tam, (Niszczące Europę - co pokazywali palcem już lata temu Oriana Fallaci i Wojtyła) i masońskie prawa do "niemania obowiązku" i wszyscy sie muszą dostosować i uszanować. Do Twojego "niemania"!

    JAKIE PRAWO DO WŁASNOŚCI MOŻNA EGZEKWOWAĆ W BLOKU?

    Ja mówię: bzdura! Bzdet kompletny! Jeden z drugim ikonkę wyszabrowaną na ściance trzyma, świątek z kapliczki wzięty ("żeby kto nie ukradł") na meblościance stoi a zwykły krzyżyk , podstawa naszej kultury, uwiera.

    Jak wreszcie uda nam (czyli mnie i Go) się oderwać od tego popieprzonego kraju zarządzę na swojej ziemi teokrację!

    Pozdrawiam z szacunkiem

    Rado

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorka. Nie skończyłem. Bo to wszystko, to całe moje marzenie o teokracji jest reakcją na dość popularny w mediach elektronicznych trynd, który próbuje ZE MNIE zrobić matołka.

    Próba nie strzelba! :DDD

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, że gdy jeszcze 15 lat temu mieszkałem na własnej ziemi i we własnym domku, to przeróżne formy ustroju na tym terenie wprowadzałem. Nawet i teokrację :). Psy były zawsze a i dzieciarnia rozwrzeszczana przewijała się dość często.
    Natomiast blokowisko jest specyficznym miejscem, w którym trzeba pamiętać o zachowaniu jakiejś równowagi dla zdrowego rozsądku. Bo jeśli będziemy rywalizować kto głośniej słucha telewizora, kto głośniej kocha się lub czyj pies większą kupę zrobi na chodniku pod blokiem, to któregoś dnia obudzimy się w domu wariatów.
    Krzyżyk mnie nie uwiera, aczkolwiek nadmiar każdej rzeczy wywołuje niestrawność. Z drugiej strony patrząc z punktu wiary, miejsca w jakich obecnie wiszą krzyże jest dla wiary zwyczajną profanacją. Polemizowałbym nad stwierdzeniem, że krzyż jest podstawą naszej kultury. Na pewno jest znaczącym elementem naszej historii.
    Ale żeby tak naprawdę pogadać sobie o takich rzeczach, to antałek miodu by się przydał :)))) Bo zawsze uważałem, że to co w drugim człowieku jest najciekawsze, to jego inne zdanie, pogląd, przekonanie. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wszystkie dzieci da się lubić:) zupełnie tak ,jak nie wszystkich dorosłych lubimy . ogromną dozę tolerancji posiadamy wobec własnego potomka, a na punkcie wnuków dostajemy bzika :D
    ze zwierzętami bywa podobnie ,choć nie wszyscy właściciele wytrzymują , wspomnianych wyżej atrakcji , pozbywając się czworonogów ,w sposób okrutny. część dewiantów posiada zwierzaki tylko po to ,aby dać upust swoim sadystyczny skłonnościom . nie wspominam już o dręczeniu rodziny.temat rzeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomińmy wszelkie patologie. Ja wiem, że można mieć (a nawet należy) bzika na punkcie dzieciaków. Tak samo można mieć fioła na punkcie piesków. Ale bzik, czy fioł nie zwalnia od myślenia. Dzieciaki wychowywane przez niewychowywanie gdy później znajdą się w społeczności w której istnieją zasady, lub nawet wymagania, przeżywają to niejednokrotnie wręcz dramatycznie (mówię to jako pedagog z pewnym doświadczeniem). Dlatego od małego należy uczyć pewnych norm zachowania w miejscach publicznych.
      Taka sama sytuacja jest z pieskami. Jeśli pupilek narobi nam na dywan to raczej staramy się sprzątnąć kupcię, jeśli ten sam pupilek narobi na chodnik, trawnik, wycieraczkę sąsiada mamy to gdzieś, niech kupcia tam zakwita.
      Ja wiem, że to są oczywiste sprawy dla wielu. Jednakże ostatnie nagromadzenie takich zachowań wokół mnie sprowokowało do napisania tego postu.
      Tumiwisizm niektórych z nas, w stosunku do zachowań własnych dzieci i czworonogów jest porażający i przybiera powoli cech problemu ogólnego.
      Och, ale się rozpisałem, chyba to jednak przesilenie letnie:) Pozdrawiam:)))

      Usuń
  5. Mam psa i dziecko. Oboje nauczeni czego trzeba. Nie wrzeszczą na korytarzu w bloku, nie szczekają na obcych, nie obsikują samochodów, kupy po sobie sprzątają samodzielnie lub z pomocą. Mnie też przeszkadzają niewychowane dzieciaki i niewychowani właściciele psów. Niesamodzielne istoty, nie do końca odpowiedzialne za siebie, mają odpowiedzialnych właścicieli. I to ich możesz nie lubić. Za braki w osobistej kulturze i wychowaniu.

    Dodam, że rasę mam psa tak dobraną by nie wyła i nie szczekała i spokojnie znosiła jak "pańci", pfu, "pańcia" nie ma w domu. A dziecko jest obeznane z kindersztubą. Czy ktokolwiek tak dobiera rasy psów dla siebie by odpowiadały mu nie tylko urodą ale i charakterem??? [Zupełnie jak faceci dobierają żony.:P]

    Wkurza mnie, jak z psa muszę wyczesywać czyjąś gumę do żucia, bo przeżuwająca "pańcia" nie wie co to kosz na śmieci, a dzieciaka wyciągać spod kół pędzącego samochodu na pasach, przy warunkowym zielonym, bo "pańcio" w swojej bryce uważa, ze przepisy go nie obowiązują - bo jego boski służbowy samochód jest jego królestwem.

    OdpowiedzUsuń
  6. I wkurza mnie to, że niestety jesteśmy mniejszością. Bo tylko cwaniactwo, chamstwo i totalny egoizm przynoszą profity w obecnym świecie. I to mnie wkurza okrutnie.
    A o pańciach w swoich furach napiszę osobno, bo to jest temat wręcz kobylasty. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń