środa, 20 lipca 2011

Gorąco, uf, ufff...




Parno, gorąco i duszno. Zamotałem się więc w szuwary. I dobrze mi było, nawet muchy tak mocno nie gryzły, dało się wytrzymać. Znalazłem nawet wspólny język z tutejszymi kaczorami. Razem chowaliśmy się przed hordą kolonistów. I byłoby mi dobrze aż do granic wytrzymałości, gdyby nie ta cholerna pogoda. Znowu leje. Więc przebieram się w ciuchy mieszczucha i pędem do PUB-u. W końcu pogoda barowa do czegoś zobowiązuje. No nie?

6 komentarzy:

  1. U mnie też parno, gorąco aż trudno wytrzymać. Dobrze, że w moich murach jest na tyle chłodno, że da się wytrzymać :)
    Pozdrowienia barowe!

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak Ci dobrze!!! Ja za biurkiem! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To drugie zdjęcie jest po prostu fantastyczne! Mogłabym mieć taki ogródek z wodą przy domu ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Parno, gorąco i duszno...ja tez bym tak chciała. Zamienię się lato na jesień:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozazdrościć... Pozdrawiamy Cię, Zawrócony, my idący do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń