piątek, 30 lipca 2010

Zapiski z dzielni. Odcinek 1.



Nasza wyrocznia znajdowała się za spożywczakiem. Rządził w niej „Pijany Edek”. Każdy z mieszkańców dzielnicy mógł iść do Edka po radę lub przepowiednię. Wiem, że naszej wyroczni daleko do tej delfickiej, a Edkowi daleko do Pytii, ale i nasza dzielnica nie była zbyt duża. Żeby wydać przepowiednię, Edek musiał wprowadzić się w odpowiedni stan ducha. Cennik „Pijanego Edka” był naprawdę różnorodny. Dla przykładu: porady sercowe lekkiego kalibru – 1 piwo, problemy małżeńskie – bełt owocowy, problemy finansowe – likier a przepowiednia dotycząca życia lub śmierci – duża flaszka czystej i bełt owocowy (do popitki). Na koniec trzeba jeszcze zaznaczyć, że „Pijany Edek” nie mylił się nigdy, a jego trafność rad obiegła nawet sąsiednie dzielnice.
Długo się zastanawialiśmy do jakiej kategorii zaliczyć problem Zygmunta. Dla niego był to bardzo poważny problem sercowy, dla nas był to problem małżeński. W końcu Zygmunt ze swoją panną śmigał po dzielni już od roku, więc każdy traktował ich jak małżeństwo. Po długich wahaniach czy kupić piwo, czy bełta, ostatecznie zakupiliśmy „Nalewkę Babuni”. To wydało nam się najbardziej pomiędzy.
Wzięliśmy Zygmunta pod boki i zaprowadziliśmy przed oblicze Edka. A oblicze Edka było zarośnięte i rumiane, nawet więcej niż rumiane, można powiedzieć, że bardziej bordowe, no ale takie są skutki pracy na powietrzu. Wręczyliśmy naszej wyroczni nalewkę i Zygmunt zaczął omawiać swój problem.
-Kobita mnie się puszcza. Nie wiem co robić. - bezradnie rozłożył ręce Zygmunt.
Edek pokiwał głową, jakby w lot pojął o co się rozchodzi. Wziął duży łyk nalewki i zamruczał znacząco.
-Powiedziała, że się puszcza? - zapytał nie odrywając ust od butelki.
-No gdzie. Nie, ale czuję, że jednak się puszcza. Te jej przyjaciółki ją namawiają. A jak się pytam, to idzie w zaparte. - Zygmunt westchnął nad swoim losem.
-A wcześniej, przed Tobą, się puszczała? - Edek uważnie spojrzał w oczy Zygmuntowi.
-No nie, mówiła, że czekała tylko na mnie i że ja pierwszy jestem.
-Odeślij ją do rodziców i znajdź se inną babę – zawyrokował Edek i opróżnił nalewkę do połowy.
-No ale jak? - za głowę złapał się Zygmunt. - Ja do niej żywię szczere uczucie!
-Znaczy ładna jest. - Edek popatrzył przenikliwie na Zygmunta. - Jest takie przysłowie, że lepiej pięknym dzielić się z innymi, niż brzydkie mieć tylko dla siebie. A teraz już idźcie sobie. - opróżnił nalewkę do końca.
Odeszliśmy. Zygmunt wyraźnie przygaszony pożegnał się i poszedł do tej swojej Bereniki, bo tak miała na imię.
Spotkaliśmy Zygmunta dopiero po tygodniu. Ku naszemu całkowitemu zdumieniu, był już zupełnie innym Zygmuntem. Miał przede wszystkim kasę, humor i wyglądał na szczęśliwego. Okazało się, że zrobił dokładnie tak, jak radził „Pijany Edek”. Zerwał z Bereniką a sam uznał, że w gruncie rzeczy to jemu nic nie brakuje i można nawet powiedzieć, że jest piękny, więc zaczął dzielić się sobą. Jest dostępny dla każdej, której się spodoba. Podobno czasem nawet kasę za to dostaje. Farciarz z tego Zygmunta. Tak więc wszystko skończyło się dobrze. Zygmunt wydawał się szczęśliwy, my zyskaliśmy znanego w całej okolicy kumpla, Edek zyskał jeszcze większy rozgłos a Berenika podobno dalej się puszcza. No i jeszcze morał tej powiastki: pamiętajcie, trzeba zawsze stawiać na siebie. Ciąg dalszy nastąpi.
(historia na faktach autentycznych, wszelkie podobieństwo do osób jak najbardziej uzasadnione; zapiski robione w latach 1995-2000) :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz