Nie pisałem dawno o filmach. Ale to przez to, że wylosowałem Harryego Pottera. A tego jest aż pięć części (o ostatniej szóstej, która dzieli się jeszcze na dwie nawet nie wspomnę). Przyznam się, że wcześniej nie widziałem żadnej części. Jakoś mnie nie ciągnęło do magii i czarów, pewnie ze względu na moje wyrachowane racjonalne podejście do życia ;). W końcu zmusiłem się teraz i obejrzałem. O dziwo nie nudziłem się, nawet parę razy usiłowałem zapamiętać niektóre zaklęcia uznając je za pożyteczne w doczesnym świecie. Przyznaję, że to sympatyczna familijna przygoda dla wszystkich.
Ale pomimo tych wszystkich pozytywnych myśli jakie mam po obejrzeniu Harryego Pottera, jedna od początku nie daje mi spokoju. I nie wiem czy mam się martwić , czy nie. Otóż odniosłem wrażenie, że faceci jako czarownicy są tacy nijacy, bezpłciowi, mało przekonywujący, jednym słowem nie do twarzy im z atrybutami czarnoksiężników. Natomiast kobitki, trzeba przyznać, są bardziej przerażające jako czarownice, przekonywują do siebie i jednym słowem mówiąc, kręcą ( czyt. ponętne są). Nie wiem, czy odezwał się we mnie stereotyp średniowiecza, czy zwykła męska chuć, ale bardzo fajne są czarownice. Czarownicy bleee, ale kobitki jak najbardziej czarujące są. Dlatego mój apel w tym miejscu ogłaszam: Kobitki, bądźcie choć czasem czarownicami. Czarujcie bo do twarzy Wam z czarami. Koniec;)