
Nie wierzę i już, jakoś tak mam od urodzenia. Jako dziecko ksiądz był dla mnie dziwolągiem w czarnej sukience (całe szczęście nie znałem wtedy słowa transwestyta). Kościół (w sensie budynek) budził we mnie swym majestatem zawsze jakiś lęk i grozę, ale tak samo oddziaływał na mnie choćby Pałac Kultury i Nauki w Warszawie czy dworzec PKP we Wrocławiu. W święta choinka była dla mnie jedynie ideologią zapachu drzewka, owoców, blasku lampek, prezentów, śniegu za oknem i bajek w telewizji. Żaden Najświętszy Poród nie zaprzątał moich myśli. Do czasu niestety, kiedy rodzice postanowili dalej nie hodować antychrysta i na złość mojemu szczęśliwemu nieuświadomieniu, w jednym roku zdołali mnie ochrzcić i doprowadzić do Pierwszej Komunii Świętej. Na szczęście namaszczanie świętymi olejami i innymi szamańskimi czynnościami nie wpłynęło na mnie w żaden sposób. No, może tylko czasem dopadało mnie dziwne uczucie, że uczestniczę w czymś, czego nie rozumiem, co jest dla mnie obce. I było mi wtedy głupio przed samym sobą i jakoś nieswojo.
Niestety, człowiek to dziwne zwierzę, ciągle szuka, węszy, chce uzyskać odpowiedzi na pytania i chce zrozumieć. Jako że człowiekiem jestem, więc i mnie po dłuższym czasie dopadło poszukiwanie zrozumienia tego świata. Robiłem mnóstwo przeróżnych rzeczy, poznawałem najdziwniejszych ludzi i poznawałem najrozmaitsze zjawiska. To poznawanie świata w każdej dziedzinie zahaczało ciągle o wiarę. Więc postanowiłem poznać i ją, i zrozumieć co powoduje, że tyle ludzi na świecie deklaruje się jako wierzący, że za wiarę ludzie potrafią się zabijać, co czyni ją tak ważną częścią życia. Zbadałem to zjawisko u samego źródła. Zamiast popijać piwko z kumplami na wydziale plastyki zacząłem dodatkowo studiować teologię. Ba, nawet skończyłem i spokojnie mogę nauczać religii nasze kochane latorośle. Oczywiście nigdy tego nie zrobię, bo to byłaby hipokryzja zbyt daleko idąca z mojej strony. Moją próżność zaspokaja w zupełności fakt, że w kilku kościołach ludzie modlą się do obrazów mojego autorstwa. Niestety ani studia, ani uczestniczenie w życiu Kościoła kat. nawet na moment nie przybliżyło mnie do nawrócenia się. Powiem więcej, odraza do instytucji Kościoła kat. wzrastała wraz z intensywnością poznawania tej instytucji od środka. Z czasem zacząłem zauważać w sobie o wiele więcej cech zaczerpniętych z filozofii chrześcijańskiej, niż u niejednego deklarowanego chrześcijanina.
Tak więc po wielu latach starań nawróceniowych choinka jest dla mnie nadal Tradycją głównie w rodzinnym zakresie. Najważniejsze to być z rodziną, stwarzać atmosferę jednoczącą, ciepłą, jeść dobre jedzonko, lepić bałwana, wdychać zapachy i leżeć do góry antenką. A i czasem kolędę zaintonować, byle skoczną, co by weselej było na duszy. A wieczorem zamiast na pasterkę zalegnę przed telewizorem i obejrzę trylogię „Władca Pierścieni”. Bo przecież te Święta muszą być magiczne, tak mówią w reklamach.
Dzisiaj ubrałem w bombki i lampki stojącą na balkonie, w doniczce, tuję (fot. powyżej). Pora zacząć Czas Świąt.
P.S.
Poniżej kilka zdjęć mojego miasta z porannego spaceru.
To ubrane w płaszczyk, to moje autko, które tak samo jak ja, nie lubi zimy:)
To auto stanowczo za długo parkuje w jednym miejscu;)