środa, 2 marca 2011

Przytuleni.

Tęskniłem już od jakiegoś czasu do Swojej niemożebnie. W końcu, gdy tylko nadarzyła się okazja, pojechałem do umiłowanej Białogłowy, by na własne zmysły potwierdzić to przenikające nas wzajemne uczucie, które poeci różnej maści zwą Miłością. Aura dookoła jakby na zamówienie podsycała atmosferę upierdliwym trelem ptaków, ciepłym i oślepiającym słońcem, szelestem puszczających się pąków na okalającej nas zieleninie oraz zapachem zbliżającej się Wiosny. Było cudnie. Wspólne planowanie dnia przy porannej kawie dawało mi namiastkę przyszłego zamieszkania ze Swoją. Sens dnia odnajdywał się w najprostszych czynnościach robionych dla lub z myślą o ukochanej. Ten odnaleziony sens dnia daje siły nawet na przebiegnięcie całego miasta (w niedzielny poranek) w poszukiwaniu natki pietruszki do rosołu. Przecież nic tak nie pasuje do niedzieli jak właśnie rosół.
Nic tak nie pasuje do spaceru jak słoneczny powiew wiosny. Długi spacer jest nieodzownym elementem przed popołudniowym barłożeniem i leniuchowaniem w zaciszu domowych pieleszy z ukochaną. Piwo, niezdrowe żarełko, idiotyczne programy w telewizji i nasz absurdalny humor budują przedziwną więź bliskości, rozumienia się bez słów i totalnego, błogiego odpoczynku od tego co spotka nas jutro w tzw. szarudze codzienności.
W ten sposób budujemy nasz wspólny świat, dziwny, niezrozumiały dla innych, bezpieczny i tylko nasz. Zasypiamy z bezpiecznym poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. Zasypiamy z obawą, by nic tego nie zburzyło. Zasypiamy z tęsknotą do tych mijających wspólnych chwil. Zasypiamy w końcu szczęśliwi, bo przytuleni do siebie. 


11 komentarzy:

  1. Fajne zdjęcie. Widać, że hormony odmarzły i buzują ? :D Zdarzyło mi się kiedyś wiosną, że pięknego słonecznego dnia z rozkoszą mrużąc oczy szedłem sobie przez Rzeszów coś załatwić, gdy przede mną pojawiła się nagle Piękna Pani, której pod sukienką różne Cuda tak się kapitalnie poruszały, że dopiero po 40 minutach zorientowałem się, że jestem w zupełnie innej części Miasta niż chciałem. :D Niesamowite doświadczenie z pogranicza Mistyki! :D Poza tym, to najpiękniejsze wiosną są młode, dopiero co zazielenione brzozy, kiedy wiatr odwraca im listki spodnią stroną do góry i całe robią się srebrne. :D
    Pzdr.
    Rado

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że wiosna już pełną gębą, miłość i natka we włosach :))) Rozpieszczajcie się i kochajcie, najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna taka tęsknota za spotkaniem, gdy się nie mieszka razem. Mój A tego nie rozumiał, jak mogę lubić, to że lubię tęsknić do niego , przecież widywaliśmy się co 2 miesiące:).

    OdpowiedzUsuń
  4. wyczuwam stan silnego zakochania :)niech trwa wiecznie, z nieukrywaną zazdrością :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to opisujesz :) Życzę Wam, niech ten stan trwa i rozwija się, a wspólne zamieszkanie niech pozwoli częściej cieszyć się przytuleniem i bliskością! :)
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Za tę natkę pietruchy masz u mnie duuużego plusa....i nie tylko ;-)))))
    Buziaki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak ladnie opisales to Wasze wypielegnowane uczucie, ze az mi przykro, ze notka taka krotka:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Go i Rado Barłowscy, oj takich mistycznych doświadczeń trochę doświadczyłem :)))) pozdrawiam:)
    Magenta, dzięki wielkie:)))))
    Scenki, :)))))
    Kachna, tęsknota jest czasem uciążliwa ale najlepsza jest ta nagrodzona spotkaniem:))))
    Di, dziękuję i pozdrawiam:)))
    Iw,dziękuję;)))))))
    Kontrolerka, buziole:)))
    Stardust, dziękuję pięknie:)))))
    A teraz biorę się za czytanie blogów, bo zaległości narosły:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja Go właśnie powiedziała, że jacy Mistycy - taka mistyka. :D :D :D Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  10. Go i Rado Barłowscy, hahahahahahahah;)))

    OdpowiedzUsuń