niedziela, 9 stycznia 2011
Wiosna coraz głośniej oddycha.
Bo to jest tak zawsze jak jest brudno za oknem. Wtedy jest tak ogólnie bleee. Czuję się taki rozpierdzielony. Woda ciągle gdzieś kapie. Psie kupy mieszają się ze stosami śmieci. Normalnie brzydko i brudno. Wtedy dopada mnie leń i zniechęcenie. Dodatkowo małe przeziębienie odzywa się bólem gardła. Jestem współzależny od pogody. Jak wieje halny to wyskakuje ze mnie nadpobudliwy nerwus, jak niż i pada deszcz to śpiący borsuk a kiedy gorąco i piasek to połączenie hipisa z nudystą. A teraz czuję jak się powoli roztapiam. Zjadłem ciastko i wyrzuty sumienia udręczyły mnie jeszcze bardziej (ciągle na diecie w końcu jestem). Na poprawę humoru kupiłem sobie nawet komplet pędzli i sznurówki (czarne i czerwone) do glanów. Niestety to za mało. Na dodatek czuję przeogromną potrzebę malowania ale sił by utrzymać pędzel zbyt mało. W końcu powodowany ostatnim tchnieniem życia kopnąłem się w poszukiwaniu zielonego. Bo tylko wiosna i zapach zielonego jest w stanie mnie uratować. I wiecie co, znalazłem! Normalnie początki wiosny są. Kaczki kwaczą w kaczkowate zaloty, Sójki nie myślą już o wylocie za ocean, wiewiórki ganiają się jak na dopalaczach i przede wszystkim jakby bardziej zielono dookoła. Dzisiaj przytuliłem się do drzewa. Naprawdę wiosna coraz głośniej oddycha.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A to przytulanie do drzewka to nie dendrofilia aby, hę?!
OdpowiedzUsuńOraz buziaki przedwiosenne ślę ;-)))
No zboczenie to jest. Ale jakie to nie wiem. Buziaki:)))))
OdpowiedzUsuńOooo, jaki piękny opis wiosny! Zwłaszcza ten początek :D
OdpowiedzUsuńHm... ja też postanowiłam zrzucić świąteczno-noworoczny tłuszczyk i... zrobiłam z tej okazji racuchy :-) Widać, kiepsko nam wszystkim idzie ta dieta.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne. Gdyby nie ten syf za moim oknem, to dałabym się nabrać na tę wiosnę :-)))
Troszkę za wcześnie na wiosnę.. Chociaż, te psie kupy? Wyprowadzam Tosię - suczkę przygarniętą ze schroniska (z typowymi dla porzuconych i bitych psów reakcjami na obcych,w szczególności barczystych męczyzn), na psi wybieg i te kupy... paskudnie. Jednak za wcześni na wiosnę. Poczekaj, za tydzień, najdalej dwa zatęsknisz za styczniowo - lutowym chłodem. I się spełni...
OdpowiedzUsuńMagenta, szkoda że zapachów nie mogę na blogu zamieścić to dopiero byłoby:))))
OdpowiedzUsuńRiannon, mmm racuchy, uwielbiam. Ja się chyba na dietę nie nadaję:)))
Ewa, pomyślałem że jak sobie wmówię z tą wiosna to będzie mi lżej:))) Ale jeszcze miesiąc, no góra dwa :)))
No ja bym się tam nie podniecała narazie...To tylko delikatne westchnięcie, ale to fakt, tęsknię za tym by zaczeła krzyczeć...
OdpowiedzUsuńTak, pogoda już prawie wiosenna u mnie też... wyszłam po południu na spacer i było naprawdę przyjemnie...A słabość przedwiosenna chyba wszyskim dokucza, brak slońca... znajoma np kupuje sobie kropelki z wit D...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dietę to najlepiej najeść się do woli i potem wypad na basen, woda i ruch jest dobry na wszystko, potem czujesz się jak młody bóg ;))
ale optymizm!!! :-)
OdpowiedzUsuńJako tradycyjny malkontent sam sobie się dziwię:)))
OdpowiedzUsuńCholera :), a tu ciągle styczeń!
OdpowiedzUsuńOsz, Zawrócony, racja, racja, te kupy mnie dobijają :(
OdpowiedzUsuńkochany, nawet polowy stycznia nie ma, a Ty już wiosnę czaisz? ;-P
OdpowiedzUsuńswoją drogą dzisiaj wieczorem, gdzieś tak kole 4 popołudniu, kosy wiosennie śpiewały..
Ojej, więcej optymizmu wszystkim życzę i aby do wiosny!!!!!:)))) tylko te kupy, fuj...
OdpowiedzUsuńSpod śniegu na razie nieśmiało wyjrzała trawka na ogrodzie, ale nie daję się oszukać, to na pewno jeszcze nie koniec...
OdpowiedzUsuńPóki co wystarcza mi to, że śnieg u mnie topnieje tak skutecznie. Tęsknię za zielonym, a przesiaduję w czterech ścianach, bo mam tyle roboty... :)
Zdrówka i siły do malowania życzę! :)