Zapewne każdy zna to uczucie, gdy na sygnał budzika zamiast wstawać, dajemy sobie jeszcze pięć minut na przytulenie poduszki. Pięć minut nagle wydłuża się do pół godziny a my jak oparzeni wyskakujemy z łóżka prawie spóźnieni.
Tak pod koniec lutego dałem sobie takie pięć minut, rozkoszując się ciepłem pieleszy. Tym bardziej, że za oknem pogoda nie zachęcała do wczesnego wstawania.
Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle obudziła mnie całym swoim ciepłem wiosna. Marzec gdzieś przepadł i kwiecień zajaśniał słońcem. Najwyraźniej moje pięciominutowe dosypianie nieoczekiwanie potrwało "nieco" dłużej.
Najnormalniej w świecie przespałem koniec zimy. I wiecie co? Zupełnie nie żałuję.
Teraz, mimo tego, że dopadło mnie przeziębienie, czuję się świetnie w ciepłych promieniach wiosny.
P.s. Zawsze zazdrościłem niedźwiedziom ich snu zimowego.
fot pierwsza. Rad.
fot druga i trzecia. Kontrolerka
Tegoroczna zima, jak i wiele poprzednich (a ostatnio coraz bardziej) też mnie skłania do zazdrości. Czy sen zimowy nie mógłby być także dla ludzi? ;)
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię zimę, zimową, leśną ciszę i gorącą herbatę z wódką. Psy i Młody też - BARDZO!
OdpowiedzUsuńCo nie przeszkadza nam lubić także wiosny, lata i jesieni :DDDD
Pzdr.