wtorek, 29 maja 2012

No po prostu kurka świetnie! Do kwadratu!

                                                                    

    Od razu chciałem poinformować, iż ostatnia moja atrakcja z tekturową tablicą rejestracyjną zakończyła się pomyślnie. Po drodze nie spotkałem nawet skrawka radiowozu drogówki. Równie dobrze mógłbym jechać tyłem, wężykiem, kicając z koleiny na koleinę lub w inny wymyślny sposób. Trochę to  przerażający fakt braku jakiejkolwiek kontroli drogowej na dość sporym odcinku drogi. Tym bardziej przerażający, że wszyscy znają fantazję naszych kierowców a co za tym idzie statystyki wypadków.
W ten sam dzień, gdy odebrałem nowiutką tablicę, przykręciłem ją do auta na wieki wieków. I to w zasadzie mógłby być koniec tej historii, gdyby nie dzisiejszy dzień. Nie wiadomo skąd (z drzewa, czy spod innego auta) niczym pocisk prosto w moją szybę był łaskaw przypieprzyć kamyczek, tworząc jakże urocze pęknięcie przypominające pajęczynkę. No po prostu kurka świetnie! W jednej chwili zrozumiałem jak czuł się poseł Niesiołowski nagabywany przez Panią dziennikarkę podczas wiadomej blokady sejmu.

środa, 16 maja 2012

No po prostu kurka świetnie!


A było tak. Wysiadam wczoraj z autka i (noż kurka!!!) nie mam przedniej tablicy rejestracyjnej. Pewnie zgubiłem jadąc po naszych swojskich ubytkach jezdniowych. Zrobiłem rundkę w poszukiwaniu zaginionej ale bez rezultatu. Trudno, jak pech to pech, pomyślałem przywodząc sobie na myśl horoskop, w którym było napisane, abym był gotów dzielić się z innymi. Noż kurka, ale chyba nie tablicą rejestracyjną!
Tak czy siak, polazłem na komendę miejską policji w Legnicy (bo to wszystko w Legnicy się działo) w nadziei, że nasi policmajstrowie już odnaleźli moją ukochaną tabliczkę, być może już mnie szukają, aby wręczyć mi moją nowiutką (3 miesiące miała) tablicę rejestracyjną. Niestety, Pani z okienka zapytała się tylko, czy ją ukradli. No cóż, przez chwilę przeanalizowałem potencjalnych podejrzanych (sąsiadowi źle z oczu patrzy, ta baba z trzeciej bramy co zbiera z całego bloku gazetki promocyjne a może ta co kota ma bez ogona i modli się do Ojca Dyrektora) by w końcu zrzucić winę na zwykłego pecha i dziury w drogach. "My zaginionymi tablicami się nie zajmujemy. Proszę zgłosić ten fakt w wydziale drogowym urzędu miasta i wyrobić sobie wtórnik." -No okej, tylko wie Pani, ja z Kalisza jestem. "To musi Pan do Kalisza jechać." -Ale jak pojadę tak bez tablicy to obawiam się, że... "Może Pan być ukarany mandatem za jazdę bez tablic." -No właśnie. "Ale musi Pan jechać, bo w razie jakby ktoś ukradł jednak tą tablicę, to Pan wie...tam w urzędzie dostanie Pan zaświadczenie, że Pan zgubił  tablicę."  -A Policja takiego zaświadczenia wydać nie może? "A to nie ma znaczenia, bo i tak zostanie Pan ukarany za jazdę bez tablic." -Aha, to dziękuję. "Ja również miłego dnia." Nooo... Świetnie kurka!
Jutro jadę skoro świt do Kalisza, niczym mistrz kierownicy uciekając przed potencjalną drogówką. Za brak tablicy grozi mi mandat od 20 do 500 zł i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.
Trzymajcie kciuki za moją jutrzejszą podróż.
P.s.
Jakby jednak się okazało, że moja tablica została świadomie odkręcona, to apeluję. Panie złodzieju, niech się Pan wstrzyma z tankowaniem paliwa jeszcze 24 godziny. Może zdążę dojechać, no chyba że drogówka odholuje moje autko pozostawiając mnie w szczerym polu z palcem w tyłku.

niedziela, 13 maja 2012

Obrazek na niedzielę.

Parę dni temu słuchałem debaty w radiu Tok Fm na temat edukacji w Polsce.

"Kto jest potrzebny? Pracownik zdyscyplinowany i mało wymagający. I tych jest masa - polska szkoła tego uczy. Dyscypliny, konformizmu. Chociażby przygotowanie do klucza maturalnego to przygotowanie świetnego pracownika, który będzie odkrywał, co szef ma na myśli." Edwin Bendyk-Polityka.

"Patrząc na to, jak było przed reformą edukacyjną, to muszę przyznać, że dużo wyższy poziom licealistów był po ośmiu latach podstawówki, niż po sześciu podstawówki i trzech gimnazjum. Tamci ludzie byli ludźmi świadomymi, którzy chcieli skończyć liceum i byli w stanie to zrobić. Teraz jest różnie: nie ma szkół zawodowych, to wszystkich posyła się do liceum." Wojciech Dziewanowski-dyrektor liceum.

"Może czas najwyższy panom prezesom to uświadomić. Świat nie jest korporacją. Państwo nie jest firmą, szpital nie jest firmą, teatr nie jest firmą i firmą nie jest szkoła czy uniwersytet. Dlatego nie widzę powodu, dla którego nasz system edukacji miałby kształcić pracownika. Jeżeli firmy prywatne chcą mieć dobrych pracowników niech wykształcą je same. A że źle ich szkolą, że nawet nie próbują sponsorować, a przez to jakoś wpływać na kształcenie na wartościowych, z ich punktu widzenia kierunkach, to już ich problem. Nie widzę powodu, żeby to robić z pieniędzy podatników. Tym bardziej, że nie wiadomo jak będzie wyglądał za kilkanaście lat rynek pracy." Marsylianka-Blog.

niedziela, 6 maja 2012

Obrazek na niedzielę.


No i mamy hymn na Euro2012! Hymn na miarę naszych osiągnięć piłkarskich (już nie Orły Górskiego a Kurczaki Smudy będą na ustach wszystkich) , zdolności organizacyjnych i naszej duszy słowiańsko-ludowo-przaśno-discopolowej. Przy okazji wyboru hymnu znowu do głosu doszła nasza znana od wieków przypadłość. Otóż od razu po głosowaniu, wszyscy oburzają się wynikiem głosowania. Takie to typowe dla nas, że aż śmieszne.
Teraz powinniśmy pomyśleć nad oprawą hymnu. Ja proponuję, żeby podczas skocznego "ko ko  euro spoko" puszczać bączki. Hm...oczywiście te, które promowały kraj podczas naszej prezydencji (a może na przykład puścić jednego wielkiego bąka ?!).  Tak czy owak, myślę że hymn trafia w sedno i obiecuję wyśpiewać go z odpowiednimi hołubcami po każdym "sukcesie" reprezentacji piłkarskiej.
Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. Jakie miny będą mieli kibice ( zwłaszcza ci krótko ostrzyżeni i napakowani zwani kibolami) gdy będą się radośnie gibać w rytm przeboju zespołu "Jarzębina". To będzie bezcenne.

P.s.
Już niedługo ruszy nowy,  blog mojego i kontrolerki autorstwa pod tytułem "Na marginesie". Traktował będzie o tym co kochamy, co nas interesuje i o czym warto pamiętać. Zapraszam serdecznie:)
http://zawr-cony.blogspot.com/

środa, 2 maja 2012

Wykluło się.

A było tak. Jakoś zaraz po świętach wielkanocnych, gołąbek zniósł mi na parapecie jajko. Okazałe jajko podparte dwiema gałązkami nie przetrwałoby nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Dlatego nie namyślając się zbyt długo, wziąłem koszyczek po święconce wielkanocnej, wymościłem czym tam miałem, przykręciłem do ściany obok parapetu, z kawałka linoleum wyciąłem daszek i włożyłem jajko w tak zaaranżowane naprędce gniazdko. Gołąbek od razu rozgościł się w koszyczku po święconce i wyraźnie zadowolony zniósł drugie jajo.
1 maja wykluły się pisklęta.




Gołąbka wysiaduje jaja...


...i już wyklute.