środa, 29 września 2010

Wkurwia mnie to wielkie "G".

Zawód rysownika satyryka jest okropnie niezdrowy. I nie mam na myśli kwestii finansowych , czy technicznych ale chodzi mi o odporność psychiczną, jaka w tym zawodzie jest konieczna. Uzbrojony w białą kartkę papieru i ołówek przeglądam aktualne newsy, a moje wkurwienie z każdą nową wiadomością rośnie.
Szwindle przy pozyskiwaniu majątku kościelnego. Wiadomo, że biskupi nie zubożeją i zostaną ofiarami tego procederu, bo inaczej być nie może. Wiadomo że tysięcy hektarów ziemi nie oddadzą a odszkodowania zostaną wypłacone z Naszej kieszeni, czyli z budżetu. Zastanawia mnie, że z jednej strony biskupi żądają ziem odebranych im przez komunę a z drugiej rozsiadają się wygodnie bez wyrzutów sumienia w byłych kościołach ewangelickich, których po zachodniej stronie Wisły była znakomita większość. Więc jak to jest, czy ta przebrzydła komuna dawała (jako rekompensatę za utracone ziemie na wschodzie) czy odbierała, bo już się pogubiłem.
Zeznania Ziobry przed komisją. Nie trawie tego Pana do granic niestrawności. To wzorcowy przykład gościa, który wyżej sra niż dupę ma (przepraszam za wulgarność). Jakim trzeba być głąbem, żeby opowiadać takie bzdury i głupoty. Naprawdę nawet Giertych, jako prawnik znał umiar pieprzenia głupot. Ale ja mogę wydawać takie oceny, bo jedynie znam sprawę a nie znam szczegółów.
Pan policjant ogłasza że zapinanie pasów bezpieczeństwa jest w autobusach obowiązkowe. Chciałbym wiedzieć ile było kontroli policyjnych autokarów i ile razy policjanci pouczali pasażerów o obowiązku zapinania pasów? Podejrzewam że wszyscy mają to głęboko w dupie, począwszy od kierowców a na policji kończąc. Trzeba tragedii, żeby taki dupek przebrany za policmajstra, ruszył dupę zza biurka i wymądrzał się przed kamerą.
Normalnie ręce opadają a to tylko trzy newsy. Jak teraz z tej żenady zrobić w miarę inteligentny śmieszny rysunek. Zawód ten coraz bardziej przypomina mi grzebanie w szambie i robienie żartów z każdego znalezionego G, jakim jest nasza polityka. Wkurwia mnie to.

poniedziałek, 27 września 2010

Bujam się.

Zapadane deszczem okna wypełniają pokój smutkiem a moje serce melancholią. Ale nie jest to ten zły rodzaj melancholii, gdy łapie się doła i wpada w otchłań niemożliwości. To jest melancholii rodzaj twórczy. Jestem w stanie smutnego zamyślenia ale jednocześnie znajduję banalnie proste odpowiedzi na wszystkie pytania. Więc ta melancholia nie burzy mojej wewnętrznej harmonii a dodatkowo napełnia optymizmem. W czasie jej trwania gdy deszcz puka do mych okien, zbieram myśli, pomysły, wrażliwość i natchnienie. A gdy skończy się deszcz i rozmyje stan melancholii, wystrzelę pracą twórczą przenosząc wszystkie te odczucia na płótno i papier. Cholernie lubię ten stan ducha. Nic mi go nie zepsuje ani trajkoczący telewizor zza ściany, ani rytmiczne umc umc umc zza drugiej ściany. U mnie w sercu i w głośnikach reagge gra. I bujam się rytmicznie razem z pokojem. Czego i Wam życzę.

niedziela, 26 września 2010

Domy też czasem krwawią.

Domy też czasem krwawią.

Wczoraj postanowiłem się powłóczyć (od dziecka lubiłem Włóczykija od Muminków). Widać po ilości śmieci w lasach, że niechybnie sezon turystyczny się kończy i jesień coraz bliżej. Niedługo spadnie śnieg i wszystkie odpady cywilizacyjne wywalane gdzie się da, zima równomiernie przykryje białą pierzynką. Poza tym można zauważyć wzrost cen węgla, bo z okolicznych kominów dym gryzie w nozdrza zapachem gumy, szmat i czego tam jeszcze, ale na pewno nie węgla. Dołożyć do tego należy jeszcze zapach palonych chwastów w przydomowych ogródkach. Zatęskniłem do czasów gdy o tej porze rozpalałem ognisko z gałęzi (pozostałych po przycinaniu drzew owocowych) i piekłem w nim ziemniaki. To był cudowny zapach, który ciągle kojarzy mi się z jesienią. Za to góry kolorami zachwycają coraz bardziej. Na naturę zawsze można liczyć, jest piękna dopóki ludzie czegoś nie spieprzą. Dlatego czasem uciekam przed cywilizacją, żeby pobyć z nią bliżej i dowiedzieć się, co tam w trawie piszczy.



Jesień idzie
Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: - Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!
I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
- Jesień idzie, nie ma rady na to!
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
- Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowie zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
(Andrzej Waligórski)



środa, 22 września 2010

Natchnienie.

Wczoraj szukając natchnienia i ukojenia myśli znalazłem takie miejsce. Bożkowice.

***

Pod paznokciem gdzieś zgubiłem
W sweterku ciepłym jak poezja
W galopującym czasie złudzeń
Dziurawy statek myśli.

Muszę kupić zapas świec.

             Dzisiaj ostatni dzień lata. Czas najwyższy by w szafie zrobić porządki. Trzeba posegregować ciuchy. I tak krótkie gatki i koszulki letnie na półeczki najwyższe, żeby spokojnie zasnęły snem zimowym. Natomiast pora wybudzić z letniego letargu cieplutkie sweterki i koszule nieco grubsze. Odświeżyć czapki, szaliki i rękawiczki, wypastować jesienne butki. I czekać aż żółte promienie słońca wpadną do mojego pokoju i zaproszą na spacer aleją ubarwioną brązami jesiennej szaty. Mglistą melancholią osnute pola zaproszą na poranne parzenie kawy. A długie, chłodne wieczory zapachem grzanego wina wypełnią przestrzeń. Muszę kupić zapas świec w ciepłych barwach.

:) :) :) :) :) :)

         Dzisiaj jest też dzień bez samochodu. Może to i dobrze, ale o ile bardziej wolałbym dzień bez głupoty. Dzień bez pijanych kierowców. Dzień świętego spokoju...


poniedziałek, 20 września 2010

Na złość.


Kiedyś wszystko mi się podobało. Improwizowane zabawki na podwórku, kumple, Załoga G, Szaleństwa Majki Skowron, rozpuszczone masło na gorącej pajdzie chleba, pszczółka Maja, Vibovit, kakao, brak teleranka i czołg na ulicy. Do tej pory zachodzę w głowę jak funkcjonowaliśmy bez telefonów komórkowych, bez smsów, bez netu. Niestety z biegiem lat w mój umysł zaczęły wkradać się różnorakie niepokoje. Myśli zaczęły budować ideały a doświadczenie nadawało im sens i przekonanie. Oczywiście ideały ulegały większym lub mniejszym modyfikacjom aż do dnia dzisiejszego, ale w swoim sensie pozostały wciąż te same. To z kolei powodowało narastanie permanentnego wkurwienia, że ten świat zupełnie nie idzie w parze z tym, co mi wydaje się normalne, logiczne i naturalne. Życie jest często wrednym i okrutnym przeciwnikiem. Ciągle próbuje skłonić mnie do złamania przekonań, do zarzucenia swoich ideałów. O ileż łatwiej być w życiu tępym sukinsynem! To „łatwiej” mnie wkurwia, drażni, męczy i zasmuca. Ale i tak się nie poddam, nadal będę wrażliwym dupkiem, naiwniakiem kochającym ludzi, bujającym w obłokach kretynem i beznadziejnie zakochującą się kreaturą. Na złość tępakom, na pohybel egoistom i wbrew fanatykom.

P.s.
Miażdżące słowa krytyki Drogiej Iw ;) zmusiły mnie do pogrzebania w ustawieniach blogowych. Mam nadzieję, że komfort odczytywania moich bazgrołów będzie teraz lepszy:) A poza tym wykorzystałem okazję do zmiany wystroju  ;)))))) Pozdrawiam:)          

Dzisiaj nie napiszę...

Miałem napisać nowego posta, ale pomyślałem sobie, że nie należy zaczynać nowego tygodnia od smutnych wypocin (a zapewne smutny trochę byłby mój wpis) dlatego ku pokrzepieniu serc zamieszczam kilka rysunków. Chciałem jeszcze dodać, że na początku sceptycznie podchodziłem do bloga ale w końcu dałem się namówić, i nie żałuję, bo bardzo polubiłem wiele osób z Was i jest mi niezwykle miło czytać Wasze blogi, a co za tym idzie dzielić się swoimi myślami na swoim blogu.No. To tyle wazeliny na dziś:))))) Pozdrawiam:)






piątek, 17 września 2010

Skończyłem.



Skończyłem obraz. Chociaż w sztuce nie ma rzeczy skończonych. Ale w życiu są, jak najbardziej. W życiu skończyłem parę spraw i to nawet ważniejszych niż obraz, przynajmniej dla mnie. O dziwo, nawet się czegoś nauczyłem. Jak przyjdzie Wena to sentencję z tego ułożę dla potomnych. A tymczasem wokół mnie cisza i tylko noc wpatruje się we mnie nieruchomo. Uczucie pustki wypełnia mnie coraz bardziej, jak wielki odpływ morza. Tak się dzieje gdy coś w nas umiera. Natura jednak pustki nie lubi, więc czekam na falę przypływu, która zaleje mnie po szyję, aż do samych ust, aż do zachłyśnięcia.

środa, 15 września 2010

Żarty bez okazji.

Zamieszczam kilka żartów w nadziei, że przyczynią się one choć do paru uśmiechów. Nie będzie mnie jakiś czas. Idę szukać czegoś bardzo ważnego (patrz post niżej). Wrócę jak znajdę. ;)








Hmm...




„ Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią.

— Ajschylos



Ludzie są głupi: podaj im odpowiednie wytłumaczenie, a niemal we wszystko uwierzą. Są głupi, więc uwierzą w kłamstwo, bo chcą, żeby to była prawda, lub dlatego, że się obawiają, iż to może być prawda. Mają w głowach mnóstwo wiadomości, faktów, przekonań — przeważnie fałszywych, ale uważają, że to wszystko prawda. Ludzie są głupi. Rzadko widzą różnicę między kłamstwem a prawdą, lecz wierzą, że zawsze odróżniają jedno od drugiego, więc tym łatwiej ich oszukać.

— Terry Goodkind
Miecz Prawdy: Pierwsze prawo magii



Jak do tego doszło, że nasze wygodnie urządzone społeczeństwo utraciło zmysł wartości prawdy? Życie stało się tak łatwe, że sądzimy, iż można się już bez niej obejść. Kłamca nie potrzebuje już się obawiać, że jego kłamstwa doprowadzą go do śmierci głodowej. Gdyby życie było nieco trudniejsze i ktoś, komu nie można zaufać, niełatwo znajdowałby pracę i poparcie u ludzi, może nie oszukiwalibyśmy tak beztrosko siebie i innych.

— Thomas Merton
Nikt nie jest samotną wyspą



Mówi się, że miłość jest ślepa. Wierzcie mi, to zupełne kłamstwo - nie ma niczego bardziej widzącego niż prawdziwa miłość. Niczego. Jest ona czymś najwyraźniej widzącym pod słońcem. Poświęcenie jest ślepe, przywiązanie jest ślepe, pożądanie jest ślepe - ale nie prawdziwa miłość. Nie popełnij błędu i nie nazywaj tych uczuć miłością.

Anthony de Mello — Przebudzenie (W objęciach wspomnień)



Na pogrzebach starych prawd najgłośniej płaczą nowe kłamstwa.

Władysław Grzeszczyk — Parada paradoksów



Nikt się tak nie lituje nad kłamczuchem jak ktoś podobny do niego.

Carlos Ruiz Zafón — Cień wiatru » Daniel Sempere, narrator (Miasto cieni, 1954, 37)




[...] dobrze jest wiedzieć, że kłamstwo często szkodzi innym, ale jeszcze częściej szkodzi kłamcy, bo go wewnętrznie pustoszy.

Leszek Kołakowski — Mini wykłady o maxi sprawach



Czasem kłamstwo tak przystaje do prawdy, że trudno żyć w tej szparze.

Stanisław Jerzy Lec „

Kiedy mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i odejść daleko stąd? Wtedy gdy zaczynam odnosić przytłaczające wrażenie kłamstwa. Gdy wokół mnie atmosfera gęstnieje od permanentnego ściemniania, wykorzystywania, grania emocjami, uczuciami, poglądami. Mam ochotę odejść, gdy słyszę słowa, że taki jest świat, że takie jest życie. Wtedy mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i odejść daleko stąd w poszukiwaniu swojego świata idealnego, swojej Atlantydy. Pewnie nie ma takiego świata, ktoś pomyśli nie bez racji, ale mimo to odejdę choćby po to by szukać, może ze skrawków jakie napotkam uda się poskładać takie idealne miejsce. Taka myśl jest dla mnie coraz bardziej kusząca. Coraz bardziej nabieram odwagi poszukiwacza. A jutro będzie okazja. Hm...

wtorek, 14 września 2010

Gwiazda to brzmi marnie.



Chyba jestem chory. Może nawet to coś gorszego. Mianowicie przez ułamek sekundy pomyślałem sobie, żeby zostać gwiazdą, przecież u Nas to żaden problem. Dlaczego tak sądzę? W ostatnią niedzielę, zmęczony weekendem, zasiadłem pod wieczór przed telewizorem. Trafiłem na program pod tytułem „Taniec z gwiazdami”. Wytrzymałem ledwo do końca ale żadnych gwiazd nie mogłem odnaleźć. Owszem, parę gęb obiło się o telewizor trochę częściej, ale żeby zaraz gwiazda? Gruba przesada. Zaniepokoiła mnie trochę ta moja szeroka niewiedza naszej menażerii pod ogólną nazwą „Gwiazda”. No bo czy niania od smarkaczy, która w reklamie częstuje dziatwę margaryną może być gwiazdą? Czy fachowiec od lania w ryja, wsławiony tym, że zawsze prawie wygrywał jest gwiazdą? A może Pan od szybkiego chodzenia jest gwiazdorem? A może ta pani co posiada głos śpiewający ale intelektu ani trochę, a jedynym sukcesem było zajęcie drugiego miejsca na kiczowatym festiwalu, jest prawdziwą gwiazdą? Reszty nie znam, więc tym bardziej wątpię w ich gwiazdowość. Dziwny to kraj w którym o gwiazdorstwie świadczy częstotliwość pokazywania gęby w telewizji, przy czym nieistotne jest w jakim celu się ją pokazuje, sensie, czy raczej bezsensie i właściwie po co. A tak na marginesie muszę przyznać, że najlepiej to mają te gęby pokazywane w porannej telewizji, tam się przynajmniej nażreć można do woli. Druga metoda na zostanie gwiazdą w naszych mediach nie wymaga nawet pokazywania gęby w telewizji, wystarczy komu trzeba, pokazać co trzeba, i nie mam tu na myśli twarzy bynajmniej. Gdy tak sobie rozmyślałem, wtedy właśnie przeleciała ta myśl, żeby zostać gwiazdą. I zarumieniłem się okropnie, bo zrobiło mi się wstyd. Przecież jeszcze nie upadłem tak nisko, żeby zostać „Gwiazdą”.

poniedziałek, 13 września 2010

Chłopaki do dzieła!


Prasa doniosła, że zięć „Zimnego Lecha” pisał wnioski ułaskawiające dla teścia a ten mu płacił nie małą kasę. Gdzie jest Prezes ze swoim Ziobrem i resztą wąchaczy aferowych ja się pytam? Dlaczego nie ma wniosku o ekshumację zwłok w celu zebrania dowodów na niewątpliwie istniejący układ w Pałacu prezydenckim? Sprawa jest przecież niezwykle rozwojowa. Gdzie jest nasz super agent Tomasz? Dlaczego jeszcze nie poderwał siostrzenicy Prezesa? Dlaczego nie ma kamer i nikt zakuty w kajdany nie został wyprowadzony o 5.36 rano? Dlaczego nie została jeszcze powołana sejmowa komisja śledcza? Gdzie jest ukochana przez prawdziwych Polaków IV RP? Gdzie jest Prawo i gdzie Sprawiedliwość?
O kurna ale mnie poniosło. Ironizuje oczywiście, ale przyznam, że system wymyślony przez talibów z PiS-u powinien chociaż raz dotknąć twórców systemu. A tak zostanie wszystko po staremu.

niedziela, 12 września 2010

Pozytywna niedziela:)



Lubię wstać skoro świt. Przywitać wschód słońca. W jego promieniach zatopić twarz. Nabrałem dwie garści pozytywnej energii. Uśmiechem przywitałem parę gołębi na parapecie. Może wreszcie skończę malować obraz. A może zwyczajnie pójdę na rynek pouśmiechać się do ludzi i podzielić się dobrą energią z potrzebującymi. Życzę pozytywnej niedzieli:):)

sobota, 11 września 2010

Zapominalski.

Zapowiadali ładny łykend, więc postanowiłem spakować plecak i jechać w góry. Tym razem nie szedłem z myślą, by sam na sam, w samotności, zadać sobie parę ważnych pytań, bo ja znam już odpowiedzi. Nie po to, by zastanawiać się na rozdrożu życia co dalej, bo ja już wiem gdzie mam iść. Nawet nie po to, by posmucić się nad upływającym czasem, bo czas stał się moim sprzymierzeńcem i od niedawna współpracujemy ze sobą. Pytanie o cel tej wyprawy kołatało się przez moment w mojej głowie a ja nie potrafiłem odpowiedzieć. Zwyczajnie zapomniałem. A po chwili nawet i to pytanie zapomniałem. Na Hali Izerskiej spotkałem Panienkę o imieniu Jesień. Przywitała mnie rosą na źdźbłach kolorowej trawy, pajęczyną rozpostartą między drzewami, chłodnym oddechem, pięknymi obłokami i upojną ciszą. Ja przywitałem ją zachwytem nad jej pięknem i oczekiwaniem aż stanie się dojrzałą i jeszcze piękniejszą, Panią o imieniu Jesień. Patrzyliśmy się długo na siebie czując jakąś naturalną jedność. Na odchodne podarowała mi promienie cudnego słońca i garść natchnienia. Ja zrobiłem kilka zdjęć, żeby nie zapomnieć tego spotkania, bo ostatnio strasznie zapominalski się zrobiłem.










Michał Bajor
Zapominam


Nie odwiedzasz już moich snów
I bezsennie nie myslę o tobie
Nie zadręczam się wreszcie że już
Mój telefon nie dzwoni jak co dzień

Nie pamiętam twych dłoni i słów
Kolor oczu twych dawno już zbladł mi
Zapominam twój głos i smak ust
Jestem taki zapominalski

Zapominam
O zerwanych zaręczynach
O kolejnych konkubinach
O nadużywanych płynach

Zapominam zapominam

O męczących nadgodzinach
Urodzinach imieninach
Musujących aspirynach

Zapominam zapominam

O skorumpowanych glinach
O seansach w pustych kinach
O końcowych egzaminach

Zapominam zapominam

O kiełbasie z Wołomina
Poemacie A.Puszkina
O poduchach i pierzynach
Czterolistnych koniczynach

O donosach anonimach
O sportowych dyscyplinach
Anoreksjach i bulimiach
O geniuszach i kretynach

Zapominam zapominam
Zapominam zapominam

O solidnych podwalinach
Zapominam zapominam

Kto zawinił dziś nie wiem już
Nie pamiętam radości i kłótni
Wspólne dni wyczyściły mi mózg
Wyczyściły mi mózg absolutnie

Jeśli nawet na dnie jeszcze tkwi
Jakiś okruch pamięci ostatni
Czyjaś twarz nie wiem dziś czy to ty
Jestem taki zapominalski

Zapominam

O armatach karabinach
Dyktatorach i reżimach
Snobach i zwyczajnych świniach
Zakonnikach i pielgrzymach
O bolesnych odleżynach
Szkole gry na mandolinach
O grymasach, fochach, minach

Zapominam zapominam

O powodzi w Indochinach
Czekoladach i pralinach
Muzułmanach beduinach

Zapominam zapominam

O wyścigach na drezynach
O tych którzy jedzą szpinak
O brunetach i blondynach
Strzale złego Tatarzyna
O wieczności koło młyna
Liliputach i olbrzymach
Fortepianach i pianinach
Grafomanach kobotynach

Zapominam zapominam
Zapominam zapominam

A na finał
Finał wielki
Zapomniałem
Słów piosenki

czwartek, 9 września 2010

Świat według PiSu.


No i doczekaliśmy się, bez owijania w bawełnę, parady równości w PiS-ie. Wszyscy powinni równać do Prezesa, a kto próbuje odstawać choćby na milimetr swoimi myślami, słowami, przekonaniami, to partia pozbywa się takiego pasożyta! Reakcyjne jednostki powodowane własnymi interesami, sponsorowane przez obcy kapitał, są przecież największym zagrożeniem dla jedynie słusznej linii politycznej partii! Przewodnia rola, naszej jedynej opoki przed zapędami wrogów ojczyzny, krynicy mądrości naszej, Prezesa Jarosława, jest niepodważalna i ostateczna, amen! Partia pozbywa się jednostek chorych na nieuzasadnione krytykanctwo, na szkodliwą własnozdaniowość, czy wręcz zdradliwe dla całego narodu powątpiewanie w słuszność decyzyjną Prezesa wszystkich prawdziwych Polaków! Już wkrótce partia przyjrzy się, bardzo dokładnie, nienaturalnie wysokim. Czy aby nieuzasadniony wzrost wzrostu nie nastąpił z pobudek różowo masońskich kręgów liberalnych? Przecież jedynym słusznym wzrostem jest wzrost naszego prezesa i nie potrzeba nam wyższych podejrzanych osobników! Dlaczego partia ma tolerować wybryki natury, jakim jest niewątpliwie wzrost większy od obowiązującego na najwyższych szczeblach partii?
Nie dziwi mnie wcale to co dzieje się w PiS-ie, dla mnie partia ta od początku prezentowała sobą mentalną komunę lat 50-tych. Przypomina jeszcze bardziej od czasu gdy zyskała męczennika. Dlatego tylko patrzeć jak przed Pałacem Prezydenckim, obok krzyża stanie mauzoleum Lenina...och, przepraszam, Lecha rzecz oczywista.

środa, 8 września 2010

Liczą się te dni, których nie znamy.


W każdej szanującej się tragedii musi w końcu nastąpić katharsis. Swoiste oczyszczenie i pogodzenie się z losem. W moim przypadku katharsis dokonuje się. Przy czym zaciekawiło mnie to, na ile sposobów ludzie dochodzą, w swoich małych i wielkich tragediach, do ostatecznego oczyszczenia. Jedni uciekają w wir pracy, żeby zająć czymś myśli. Inni popadają w łańcuch uciech, żeby jak najszybciej zapomnieć. Jeszcze inni wymazują kompletnie te złe chwile, ze swojego serca, myśli, życia lub odwiedzają specjalistów od leczenia umysłów i serc. Jest jeszcze jedno wyjście, które ja stosuję, mianowicie smucę się do bólu. Słucham rzewnych piosenek,boli jak cholera. Czytam smutne wiersze i wchodzę w dołek, by z czasem oswoić się ze swoim smutkiem. Nawet go polubić i pogodzić się z nim do momentu aż minie. Ma to swoje zalety a największą jest ta, że dzięki tej metodzie mam czas na wyciągnięcie wniosków.
Jak już wspomniałem, we mnie dokonuje się katharsis, dlatego ogłaszam wszem, że kończę ostatecznie ze smuceniem się, bo najważniejsze to co przed nami A jutro przecież piękny nowy pochmurny, zimny i deszczowy dzień:):):)
Tak więc jeszcze dzisiaj ostatni smutny wierszyk na dobranoc, bo jest już dobrze... chyba.



***


Twoja dłoń samotna,
Moje usta opuszczone,
Oddzielone murem czasu
Głuchym szeptem zatrwożone
Grą stosownych zdań najprostszych
Uleczalnym brakiem łez
Cichym kołataniem serca
Wiecznym aż po kresów kres.

Twoja dłoń samotna,
Moje usta opuszczone,
Wobec siebie takie obce
Choć dla siebie dziś stworzone
Tym spojrzeniem przezroczystym
Zrozumieniem nazbyt wątłym
Kasztanowcem rozpostartym
Życiem pięknym światem podłym.

Twoja dłoń samotna,
Moje usta opuszczone,
Zakreślone chmurne niebo
Wzrokiem tęsknym upiększone
Opuszczone myślą lotną
Samotnością beznadziejną
Zasłuchaną w cztery wiatry
Zamienioną w słowo jedno.

poniedziałek, 6 września 2010

By jasność w temacie była.



Nie jestem artystą i nigdy za takiego się nie uważałem. Za mały żuczek ze mnie jest, by dopasowywać się do tak wielkich i wzniosłych określeń. Mam jedynie taką przypadłość, która zmusza mnie do zapisywania, czy to w formie malunków czy tekstów, swoich emocji, pragnień, marzeń, tęsknot... Mentalnie mam niestety zakodowane jakieś cząstki charakteryzujące tzw. artystów. A że „ wszyscy artyści to prostytutki...” jak śpiewał Kazik, tak i ja mam niezdrową dążność do dzielenia się swoimi emocjami z innymi. Takie publiczne sprzedawanie swoich przeżyć wewnętrznych nie jest normalne, więc wybaczcie mi. Mam tylko nadzieję, że te grafomańskie wypociny mojego autorstwa przynoszą Wam choć odrobinę przyjemności. Żywię się Waszymi reakcjami, tymi negatywnymi (motywują mnie okrutnie) i tymi entuzjastycznymi (motywują mnie jeszcze bardziej). Zawsze chciałem poznać człowieka, zrozumieć jego duszę, podświadomie w ten sposób poznając równocześnie siebie. I chyba dlatego wygrzebałem z zakamarków szuflady wierszyki, którymi dzielę się z Wami. Mam świadomość stanu nieudolności tych wierszowanych zapisków ale są to jedynie moje emocje uwięzione w formie pisanej na kartce papieru. Powodowane zresztą zawsze wielkimi emocjami jakie przeżywałem i zdarza mi się przeżywać nadal. Tylko tyle i nic ponadto.


***

Stwarzam piekło jasnych dni
Katorżniczym mimochodem
Płonąc wściekle rwę ze snów
Przywidzenia
Okręgami wzniosłych ust
Podniesieniem świętych miejsc
W erogenny rzucam grzech
Pokuszenia
Matką Boską na kominie
Wódką Czystą kroplą krwi
Błysk w ornatach świata złotem
Rozgrzeszenia
Cichym traktem Wspomnień grą
Rozerwanym torsem bladym
Tworzę niebo pluchą łez
Poema

niedziela, 5 września 2010

Po dwudziestej drugiej.








***

nie myśl Skarbie o gorączkach,
spójrz na kota ciepły sen
jak na wąsach złotych pączkach
kirem przykrył zwykły dzień;
nie myśl Skarbie o kłopotach
pod tym Klonem zardzewiałym
kiedy liście w papilotach
budzą świtem poszarzałym;
nie myśl Skarbie o adresach
pochowanych w twarzach ulic
o krwiożerczych zimnych biesach
które gryzą zwykłych ludzi;
o rozmowach całonocnych
płaczu co w poduszkę wsiąkł
pocałunkach beznamiętnych
w splotach zakochanych rąk;

pomyśl tylko o motylach
które drżą na wietrze złotem
o tych życia krótkich chwilach
mijających gdzieś za płotem.